15.2 C
Gdynia
czwartek, 19 września, 2024

Tępa dziada – policjant Lucjan

Share

Jan Rokita, a więc bohater nie z mojej bajki, opisał ostatnio wydarzenia które mały miejsce w Rabce. Pozwolicie Państwo, że zacytuję: Nie wiem, czy do tej pory coś podobnego w Polsce się wydarzyło, ale w domenie publicznej zdarzenie z Rabki jest precedensem. W tragicznym wypadku podczas wichury, w którym straciły życie trzy osoby, policja z premedytacją uniemożliwiła opatrzenie umierających Świętymi Sakramentami. Z niektórych relacji wynika, że brał ponoć w tym udział również prokurator. Ale nie dosyć na tym. Po zdarzeniu policja rozpętała nagonkę na katolickiego księdza, który wezwany do umierających w pośpiechu przybył na miejsce, aby wypełnić swój podstawowy kapłański obowiązek”.

Na początku pragnę podjąć dwie ważne – z mojego punktu widzenia – kwestie, aby wprowadzić W.Cz. Czytelników w odpowiedni nastrój tegoż felietonu. Dotychczas zawsze stawałem po stronie policji, co łatwo zweryfikować w archiwum. Często moi redakcyjni koledzy czynili mi zarzut, że zbyt pochopnie kładę palec na szali – po stronie policji, a nie zawsze warto. Uważam, że owa przygana jest zasadniczo niesłuszna. Po wtóre, jestem rzymski Katolikiem, co muszę zaznaczyć, bo być może – w tej akurat sprawie -nie jestem obiektywny.

Po pierwsze nie wiem czy p. Rokita opisuje sytuację taką, jaką ona faktycznie była. Rozumiem, że osobiście nie był na miejscu tragedii, a więc musiał posiłkować się jakimiś relacjami świadków. Pytanie czy owe doniesienia są wiarygodne? Nie wiem i nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. Przyjmijmy, że policjanci faktycznie nie dopuścili księdza do udzielenia wiatyku. Ważny jest jednak kontekst tego zajścia, bo jeżeli w tym momencie trwała akacja ratunkowa (resuscytacja – skomplikowane słowo), to oczywiście trudno, aby ksiądz mógł udzielić wiatyku „wchodząc na głowy” sanitariuszy. Sanitariusze w czasie rzeczywistym walczą o życie człowieka i tylko na tym muszą skupić swoją uwagę. Nic nie może ich rozpraszać. Jeżeli jednak ksiądz może, bez szwanku dla czynności sanitariuszy udzielić wiatyku, to powinien to uczynić – ZA ZGODĄ SANITARIUSZY, którzy widząc, że stan ofiary jest krytyczny, powinni księdza dopuścić do osoby jeszcze żyjącej. I tutaj policjant nie powinien mieć nic kompletnie do powiedzenia. Co najwyżej może księdzu pomóc…

Niepokoi mnie coś innego, bo p. Rokita zechciał zacytować także i to: „Policjant przedstawiany w mediach jako „pan Lucjan” (to zapewne fałszywe imię, jak zwykle w przypadku organizatorów nagonek) z udawanym oburzeniem opowiada, jak przybyłemu kapłanowi oświadczył, że „to nie miejsce i czas na jego sakramenty”. A stanowczy sprzeciw księdza ów policjant pointuje w następujący sposób: „Dla niego nie liczył się płaczący ojciec, tylko jego czary. (…) Od kiedy ksiądz szantażuje służby na miejscu zdarzeń i do kiedy to będzie trwać?”.

I tu mamy problem, bo przecież „policjant Lucjan” kreśli te słowa post factum, już po tragedii, a więc ma już „chłodny umysł”.  Nie wiem czy „policjant Lucjan” w ogóle istnieje. Ale po tym wpisie mam nadzieję, że nie! Może ktoś mu się wbił na konto… Nie wiem! I trzeba to sprawdzić. Gdyby jednak okazało się, że „policjant Lucjan” jest postacią z krwi i kości i że napisał te słowa, to mamy do czynienia z policyjną dzidą, tyle że wyjątkowo tępą. Mądry, ale inaczej. Do kiedy będzie to trwać? – pyta Lucjan. Do czasu, kiedy będzie chociaż jeden kapłan i jeden świecki, a oni obaj będą stali w obliczu Śmieci.  Rozumiem, że ta świadomość jest równie trudna jak słowo resuscytacja.

Subskrybuj za darmo

Nie przegap żadnej historii dzięki powiadomieniom

Najnowsze

Czytaj także

Polecamy