Ciemny, smutny, siermiężny czas PRL-u – i ten jeden dzień, jasny i pełen radości. Dzień, który wlał otuchę w najbardziej zziębnięte serca. Dzień, który od nowa uczył nas, Polaków, mieć nadzieję. Dzień, w którym słowa wieszcza Juliusza Słowackiego o Słowiańskim Papieżu – stawały się ciałem.
„Pośród niesnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron.
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze;
Świat mu — to proch!(…)”
J. Słowacki Słowiański Papież
Ci, którzy ten dzień przeżyli – mają piękne wspomnienia. Ci, którzy pamiętać nie mogą – sięgają po wspomnienia innych. Wśród nich najcenniejsze są te pochodzące od osób, które były blisko. Bardzo blisko.
Brat Marian Markiewicz CFCI był tuż obok Karola Wojtyły. Koleje życia sprawiły, że w tamten dzień przebywał w Rzymie, w Watykanie – i służył. Po latach zdecydował się utrwalić swoją historię, która skrzyżowała się z historią słowiańskiego papieża – w książce „Winowajca”. Książce, której nie można kupić w żadnej księgarni świata.
Oddajmy głos Bratu Marianowi:
I
Jaki był ks. kardynał Karol Wojtyła w bezpośrednim kontakcie?
Czułem się przy nim jak przy starszym bracie, była to mocna, piękna więź… Miał czas dla każdego, każdego wysłuchał.
Towarzyszyłem mu też w wędrówkach po górach i podczas pływania w Morzu Śródziemnym czy na pływalni ojców Werbistów. A pływał świetnie. Nie jeździłem tylko na narty, bo nie umiem, towarzyszyli mu wtedy inni księża studenci krakowscy. Były to wypady w okolice Rzymu, gdzie na nartach można jeździć cały rok.
II
Rano 28 września pierwszą wiadomością w mediach była szokująca informacja – Jan Paweł I nie żyje.
Słuchaliśmy z niedowierzaniem jak to możliwe, przecież wczoraj go widzieliśmy na audiencji…
…spekulowano na temat kolejnego następcy św. Piotra. Pojawiło się nazwisko kardynała Wojtyły, jednak na dalszych pozycjach.
Tymczasem do Rzymu przybywali kardynałowie.
Kardynał Karol Wojtyła przyleciał 3 października, brat Marian pojechał po niego na lotnisko.
Dzięki znajomości z kapelanem lotniska przeszedłem bramki kontroli i poszedłem do stanowiska odbioru bagaży z samolotu, który przyleciał z Warszawy. Po drodze minąłem księdza w kapeluszu. Podszedłem do ks. Dziwisza i dowiedziałem się, że kardynał Wojtyła udał się już w kierunku wyjścia. Okazało się, że kapłan w kapeluszu, którego minąłem to właśnie kardynał. Był tak bardzo zmieniony, że go nie poznałem. Zamyślony, skupiony, inny niż zwykle. Pojechaliśmy na długą modlitwę do Bazyliki św. Piotra, gdzie wystawiono ciało Jana Pawła I.
Kardynał Wojtyła nie był już tym samym człowiekiem.
Dawniej, kiedy wchodziliśmy do kaplicy w kolegium, a on się modlił, podnosił głowę, salutował i pozdrawiał nas. Teraz był i zarazem go nie było…
W następne dni, aż do rozpoczęcia konklawe, brat Marian odwoził kardynała Wojtyłę do Watykanu na spotkania, dłuższe przed południem i krótsze po południu.
W deszczowy dzień 4 października 1978 roku tysiące ludzi żegnały Jana Pawła I, „Papieża Uśmiechu”, w uroczystości pogrzebowej na placu św. Piotra. Żałoba zakończyła się 12 października mszą św. w intencji zmarłego.
Dzień późnej, wcześnie rano pojechałem z siostrą Macieją na zakupy. Po powrocie nie zastaliśmy kardynała Wojtyły, okazało się, że udał się do Watykanu. Bardzo ciężko rozchorował się jego przyjaciel, ks. biskup Andrzej Deskur…
III
Kiedy kardynał po wizycie u przyjaciela wrócił do kolegium, był jeszcze bardziej zamyślony i smutny. O godzinie 10 uczestniczył w ostatniej przed konklawe kongregacji generalnej Kolegium Kardynałów, podczas której wylosowano pokoje. Po południu brat Marian razem z ks. Dziwiszem zawiózł bagaże do pokoju nr 91 Pałacu Apostolskiego, w którym miał mieszkać ks. kardynał Karol Wojtyła.
Tym razem jego pokój mieścił się pod piętrem papieskim z widokiem na bramę św. Anny. Miałem okazję po raz drugi zobaczyć przygotowania kardynalskich pomieszczeń. Nie było żadnych telefonów, zaplombowano wszystkie okna- całkowita izolacja, żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym.
Wieczorem 13 października odbyła się msza św. do Ducha Świętego o wybór nowego papieża.
Wróciliśmy z tej mszy do domu i kardynał Wojtyła mówi do mnie: „Marianku, a ostrzygłbyś mnie? Żebym jakoś wyglądał na tym konklawe”. I ostrzygłem kardynała. Zachowywał się zupełnie inaczej niż zazwyczaj, jakby coś przeczuwał…Coś mnie tknęło, pozgarniałem wszystkie obcięte włosy i schowałem. Dzisiaj są to relikwie.
Rano 14 października odwiozłem ks. kardynała na uroczystą mszę św. w Bazylice św. Piotra, która była koncelebrowana przez wszystkich kardynałów.
Po obiedzie ks. kardynał zdecydował, że pojedziemy do kliniki Gemelli, gdzie przebywał nieprzytomny po wylewie biskup Andrzej Deskur. Stamtąd mieliśmy już się udać na konklawe. Kardynał Wojtyła rozmawiał z lekarzami na temat szans i rokowań. Był bardzo zasmucony. Z kliniki (beżowym Audi 60) udaliśmy się już do Watykanu. W mieszkaniu biskupa Andrzeja kardynał przebrał się w strój kardynalski i stamtąd udaliśmy się na konklawe, które miało rozpocząć się o godz.16.
IV
Pokazuje ten moment film Krzysztofa Zanussiego „Z dalekiego kraju”, kiedy o godz. 15:50 wysiadamy z samochodu, żegnamy się i kardynał Karol Wojtyła przechodzi furtkę w bramie. O 16.00 brama zostaje zamknięta, montuje się do niej obrotową beczkę, jak w klasztorach klauzurowych by tą drogą podawać kardynałom posiłki. Furtka u bramy zostaje zaplombowana aż do wyboru nowego papieża. Następuje wielkie oczekiwanie. Prasa pisze: chcemy drugiego Jana Pawła I, „Papieża Uśmiechu”. O stałych godzinach z kominka na dachu Kaplicy Sykstyńskiej unosi się czarny dym.
Obserwowałem transmisję w telewizji. Kiedy pało imię Carolo, byłem już pewien…
Wreszcie 16 października nadchodzi radosna wieść: Habemus Papam, dla nas Polaków radosna szczególnie.
Cytat nie zastąpi całości. Artykuł nie znaczy tyle, co osobiste wspomnienie. Portal – to nie to samo, co książka. Fragment może zachęcić, ale nie da tego – co pełnia.
Jeśli chcesz wiedzieć, Drogi Czytelniku, jak ubrany i obuty był Jan Paweł II, gdy go brat Marian nazajutrz po konklawe przyszedł odwiedzić, kto dał zakonnikowi zastrzeżony numer, dlaczego papież upierał się – skutecznie, by na inaugurację pontyfikatu przyjechała pani Marysia z Krakowa, i za co następca św. Piotra złapał brata za nos – włóż odrobinę trudu, aby wziąć do ręki książkę „Winowajca”. Nie znajdziesz jej w księgarni – ani tradycyjnej, ani internetowej.
Musisz wyruszyć do Warszawy. Przejść z Placu Zamkowego na ulicę Świętojańską, do Archikatedry. Poprosić posługującą osobę o spotkanie z bratem Marianem. Jeśli osoba będzie wysokim, szczupłym, wyprostowanym mężczyzną w czarnym habicie z zielonym pasem i radością w oczach – to duża szansa, że masz przed sobą brata Mariana. Poproś o książkę. Upomnij się o dedykację. Dla pierwszego czytelnika Merkuriusza24 – egzemplarz w prezencie[1]. Weź i czytaj. A potem daj innym. Bo radości nie można zostawić tylko dla siebie. Trzeba się nią dzielić z innymi…
[1] Jest jeszcze jedna możliwość otrzymania bezpłatnie egzemplarza książki „Winowajca” – należy odpowiedzieć na pytanie, które 16 X 2024 o godz. 18:18, a więc w rocznicę tego momentu, gdy nad Kaplicą Sykstyńską ukazał się biały dym – pojawi się na naszym portalu wraz z instrukcją, jak i gdzie wysłać odpowiedź. Ten egzemplarz, również z dedykacją Autora, zostanie zwycięzcy przesłany pocztą.