Co zatem oznacza historia przybycia mędrców ze Wschodu? Jak na nią spojrzeć od strony historycznej? Przyjrzyjmy się wpierw owym mędrcom. W greckim tłumaczeniu tekstu Mateusza zostali oni zapisani jako μαγοι απο ανατολων, magoi apo anatolon, czyli magowie ze Wschodu. Pewnie czytelnik (…) domyśla się już, że chodzi nam o perskich magów.(…)
Z racji, że magowie zajmowali się między innymi badaniem gwiazd i na ich podstawie próbami odczytywania przyszłości, w świecie poza perskim uznawano ich za wróżbitów. (…)Trzeba jednak podkreślić, że byli również lekarzami, a w związku z tym także posiadali wiedzę przyrodniczą i medyczną.
W okresie nieco późniejszym, najpewniej w VI wieku, w literaturze chrześcijańskiej zaczęto magów identyfikować z królami, zaś nawiązując do faktu, iż Ewangelista mówi o trzech rodzajach darów, uznano, że było ich trzech. (…)Zgadzamy się, że przyjmowanie wersji o trzech osobach ma uzasadnienie w liczbie darów. Pamiętajmy bowiem, że magowie reprezentowali perskie zwyczaje stawania przed władcą:(…) było wykluczone, aby jeden z gości przybywał z darami, inny zaś miał tylko puste ręce. Wszystkie te dary, które złożyli małemu Jezusowi, były bardzo wartościowe, byśmy powiedzieli – kosztowne. Zatem gdyby magów było dwóch, a więc jeden z nich złożyłby dar podwójny, wówczas ten, który złożyłby dar skromniejszy popełniłby wobec obdarowanego wielki nietakt wobec króla: obaj obdarowujący byli bowiem jednego stanu, a więc składany dar musiał być przynajmniej przybliżonej wartości. To właśnie przemawia za tym, że magów było jednak trzech.(…)
Ewangelista napisał, że magowie gdy zobaczyli Dziecię z Matką Jego Maryją: padli na twarz i oddali mu pokłon. (…) Mamy w tym miejscu nie tylko prawo lecz nawet obowiązek by zapytać: jak to możliwe! Dlaczego magowie, widząc nicość materialną i w sensie społecznym znaczeniową tej rodziny (…), zdobyli się na taki gest? (…) Ich wiara w słuszność tego co czynią, w niezwykłość Tego, kogo widzą, musiała być niewyobrażalna, wręcz absolutna, pozbawiona jakichkolwiek zastrzeżeń.(…)
Ewangelista zapisał, że po upadnięciu na twarz (…) magowie złożyli Dziecięciu pokłon. Mamy tu więc do czynienia z pełnym ceremoniałem dworskim należącym perskiemu (w dobie życia św. Mateusza partyjskiemu) władcy. Została zachowana kolejność przy okazywaniu mu najwyższego szacunku i uniżenia: najpierw proskeion (upadnięcie na twarz), a dopiero potem pokłon. Tego Maryja z prostego powodu nie mogła wymyślić, gdyż nigdy nie widziała hołdu składanego perskiemu władcy.
Następnie magowie dopełnili porządku hołdowniczego: bez chwili wahania otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. I w tym porządku znajdujemy wyjaśnienie tajemnicy hołdu magów. Oni nie przybyli do Judei, do Jerozolimy i wreszcie do Betlejem, aby pokłonić się dziecku władcy i złożyć mu hołd w rozumieniu tamtejszych mieszkańców, w rozumieniu Heroda, wreszcie w naszym rozumieniu: magowie po prostu złożyli Dziecięciu taki hołd, jaki składa się Bogu! Dostrzegli w maleńkim Jezusie prawdziwego Boga, gdyż tak głęboki hołd, zestawiony z ofiarowanymi mu darami, był w ojczyźnie mędrców wyrazem boskiej czci. Zatem magowie zobaczyli w Dziecięciu Jezus Syna Boga.(…) Nie tylko bowiem upadli przed Dziecięciem na twarz, czego absolutnie nie powinni uczynić; nie tylko wśród złożonych darów były i takie które przysługiwały Królowi Królów (złoto i kadzidło); lecz dodając mirrę skomponowali dary tak, by przypominały ofiarę składaną Bogu.[pogrubienie pochodzi od redakcji]
Skierujmy zatem naszą uwagę na kolejną kwestię, jaka pojawia się w trakcie lektury przytoczonego fragmentu Ewangelii. Dotyczy ona pytania o gwiazdę, która przyprowadziła magów do Betlejem.(…) Jak się uważa, kryło się za nią określone zjawisko fizyczne. Podejmowane są w związku z tym różne próby wyjaśnienia, czym była owa gwiazda. Do najczęściej przywoływanych zjawisk, które tłumaczyłyby ów fenomen, jest odwoływanie się do koniunkcji planet.(…) Dwie takie koniunkcje miały miejsce kilka lat przed przyjmowanym obecnie rokiem narodzin Pana Jezusa.(…)
Swoich zwolenników posiada również inna teoria, próbująca opisać fenomen gwiazdy betlejemskiej, a mianowicie teoria wiążąca ją z kometami.(…)
Obie wspomniane teorie (…) posiadają jednak jedną podstawową wadę. Nie da się ich logicznie połączyć z punktem wyjścia w analizie, czyli z opowiadaniem Ewangelisty.(…) Zwróćmy (…) uwagę na stwierdzenie magów, którzy uzasadniając cel podjętej wędrówki poinformowali otoczenie Heroda: ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie. Nie ulega wątpliwości, że doświadczenie z tym związane musiało być bardzo silne, skoro skłoniło magów do podjęcia trudnej i bez wątpienia niebezpiecznej podróży. Nie mogło być złudzeniem; ani zbiorowym, ani indywidualnym. Nie przebywali ze sobą na co dzień, nie żyli bowiem na sposób mnisi, we wspólnocie „zakonnej”. Nie mogło być więc tak, że jeden z nich miał złudzenia i pociągnął za sobą pozostałych.(…)
To (…) doświadczenie (…) musiało być przez nich odebrane jako totalnie autentyczne, i (…) musiało zapowiedzieć wydarzenie, które przerastało wszystko to, z czym w swoim bogatym życiu się dotychczas spotkali.(…) I tylko dlatego ani przez moment nie zawahali się najpierw wyruszyć w niebezpieczną podróż, a u jej kresu upaść na twarz przed dzieckiem ubogich rodziców.(…) Pojawienie się gwiazdy lub układu gwiazd zapowiadających nadzwyczajne wydarzenie, którym byłyby narodziny króla, nawet ich – astrologów i lekarzy – nie skłoniłoby do tak radykalnego narażenia życia! Nie mogła to zatem być nawet owa nadzwyczajna gwiazda lub koniunkcja gwiazd. Tajemnica ich pewności musiała tkwić gdzie indziej.
Skąd ta pewność? Przyjrzyjmy się kolejnemu fragmentowi opowiadania Mateusza. Ewangelista zapisał w nim, że na wieść o gwieździe Herod przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Analizując ten fragment od razu nasuwa się oczywiste pytanie: jak to możliwe, że kapłani i uczeni żydowscy, którzy również obserwowali nieboskłon,(…) nie zauważyliby tak dziwnego zjawiska, jak dodatkowa koniunkcja gwiazd lub kometa?(…) Dla uczonych w Piśmie (…) to właśnie Pismo było wskazówką, gdzie narodzi się Mesjasz. (…)Dlatego też na zapytanie Heroda mu odpowiedzieli: <w Betlejem judzkim, bo tak zostało napisane przez Proroka: A ty Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela>. Jednak Pismo nie podawało daty, kiedy Mesjasz się narodzi, dlatego też Żydzi stale wyczekiwali przyjścia Mesjasza, choć niekoniecznie takiego, którego obraz mogli w pismach prorockich znaleźć. Tym bardziej zaś nie spodziewali się, że Jego narodziny zapowie zjawisko astronomiczne, na przykład pojawienie się „gwiazdy”. Tego Pisma nie zapowiadały. Sytuacja ta była dla nich tym bardziej nieprawdopodobna, że wieść o narodzinach Mesjasza przynieśli poganie, magowie. Rzecz to dla kapłanów żydowskich i uczonych w Piśmie nie do przyjęcia. Dlatego też nie uwierzyli opowiadaniu magów. I właśnie z tych między innymi względów kapłani i uczeni żydowscy nie powstali i nie ruszyli w ślad za niespodziewanymi przybyszami aby powitać Mesjasza, złożyć mu pokłon i uznać w nim swojego Pana. Oni w opowiadanie magów po prosto nie uwierzyli(…).
Czytamy w Ewangelii św. Mateusza, że magowie wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi… Ten fragment zdania wyjęty z opowiadania Mateusza jest kolejnym potwierdzeniem powyższej opinii, że w żadnej mierze nie mogło tu chodzić o gwiazdę w znaczeniu astronomicznym(…). Rzecz bowiem w tym, że ową gwiazdę musieliby widzieć nie tylko magowie, lecz również mieszkańcy Jerozolimy, o kapłanach żydowskich i uczonych w Piśmie nie wspominając.
W takim razie, co zrobić z następnym fragmentem przytoczonego wyżej fragmentu Ewangelii Mateusza? Brzmi on: aż [gwiazda] przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali.
(…) Magowie, po przybyciu do Jerozolimy stracili gwiazdę z oczu. (…) Powód tego mógł być z pozoru prozaiczny: gwiazdy w dzień nie widać.(…) A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Otóż, skoro później gwiazda zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię, w takim razie nie mogła zatrzymać się nad jakimkolwiek miejscem w Jerozolimie. Wprowadziłaby wędrowców w błąd. To właśnie wyjaśnia, dlaczego magowie poczuli się zagubieni i zaczęli dopytywać się w Jerozolimie <Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski.
(…)Jak to możliwe, że o ile ludzie Heroda, a przede wszystkim uczeni w Piśmie mogli jeszcze przeoczyć gwiazdę nad Jerozolimą, o tyle dlaczego nie widzieli jej po wyruszeniu przez magów do Betlejem. Tymczasem zaś, jak czytamy w relacji, magowie zobaczyli gwiazdę ponownie!(…) Zatem wobec oświadczenia takich specjalistów od gwiazd, jakimi byli magowie, należałoby niebo obserwować szczególnie uważnie. I – jak można przypuszczać – kapłani i uczeni w Piśmie w niebo spojrzeli. Tyle tylko – że nic nie zobaczyli.
(…) Magowie nie poruszali się w nocy, a więc wtedy, gdy gwiazdy są widoczne.(…) Przypomnijmy w tym miejscu, jak w tamtym czasie wędrowano. Wędrówkę rozpoczynano o świcie, gdy tylko można było dostrzec zarysy drogi. Unikano w ten sposób rażącego żaru. Jeżeli wędrowcami byli piesi, wędrówkę przerywano w skwarze południowego słońca i wznawiano, gdy słońce łagodziło swoje działanie. Gdy zbliżał się koniec dnia, wybierano miejsce dogodne dla postoju. Dopiero wtedy, gdy nastawała noc, widać było gwiazdy. W dzień gwiazd nie widać, w nocy nie wędrowano. Zatem gwiazda nie mogła zaprowadzić magów do Betlejem.
Trzeba nadto pamiętać, że na Wschodzie dzień wstaje nagle, wieczór zaś pojawia się rychło. Tamtejsi ludzie nie znają typowego u nas długiego świtu i powolnego zmierzchu. Odrzucić musimy w związku z tym ewentualne przypuszczenie, że gwiazda wskazała magom miejsce narodzenia lub pobytu Jezusa u samego zarania dnia, lub tuż przed zapadnięciem nocy. Zatem czy przewodnikiem magów mogła być w ogóle gwiazda?
Jest jeszcze inny słaby punkt związany z gwiazdą: gwiazda nie może się zatrzymać. Oko ludzkie ma owszem, wrażenie, że gwiazdy „wiszą”, stoją. Jednak odległość człowieka od gwiazd jest tak niebotyczna, niewyobrażalna, że oczekiwanie, że gwiazda wskaże komukolwiek konkretny punkt, a o takim zjawisku mówili Świętej Rodzinie magowie, jest po prostu absurdalne. Przypomnijmy raz jeszcze ten fragment analizowanego tekstu: [gwiazda] postępowała przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego Maryją.
W tym fragmencie znajdujemy ostateczne potwierdzenie naszego stanowiska, że nie może być tu mowy o żadnym klasycznym zjawisku astronomicznym. Gwiazda, a także kometa (…) nie może ot, po prostu nagle się zatrzymać. (…)Wraca więc pytanie: skoro to co widzieli magowie nie było ani gwiazdą, ani kometą, to co widzieli magowie?(…)
Naszych drogich Czytelników odsyłamy do lektury książki prof. Idziego Panica – w której znajdą dalszy ciąg rozdziału o Mędrcach ze Wschodu i prowadzącej ich gwieździe, i inne, dotyczące życia Jezusa, Maryi i pierwszych chrześcijan – napisane nie z perspektywy teologicznej, lecz historycznej.