Z dystansu i z dystansem obserwuję świat i czasem podoba mi się to, co widzę. Nie ma to nic wspólnego (nic a nic!) z tym, co mówią z telewizorni.
Od czasu do czasu zdarza mi się wyjeżdżać samej, bez towarzystwa, bez oglądania się na innych, bez dostosowywania się, bez znoszenia czyichś humorów, ale też bez wspólnika do szelmostw i wygłupów, a co gorsza bez pomocnej dłoni w razie „Wu”. Wtedy cała moja uwaga skupia się na mnie.
Na własnych przeżyciach, swoich słabościach, ale i swoich mocnych stronach. Paradoksalnie, podróżowanie w pojedynkę, nawet jeśli dalekie jest od ekstremalnych wyczynów, to rzucenie rękawicy prosto w twarz własnej introwertyczności. Przecież jest jakieś minimum słów, które musimy wypowiedzieć, żeby nie zwariować.
Przychodzą w naszym życiu momenty, kiedy jesteśmy tak zmęczeni, zagubieni i pozbawieni motywacji do dalszego działania, że w głowie kołacze nam się tylko jedna myśl: uciec! Zostawić za sobą kłopoty i stresy, i zaszyć się w jakimś ustronnym miejscu, celebrując nieśpiesznie codzienność i podziwiając świat wokół. Z dala od cywilizacji, blisko natury.
To istne szaleństwo. Prawdziwa dzikość. Pozwolić płynąć życiu. Mając w plecaku jedynie nadzieję na to, że życie jakoś mnie poskleja, dokonałam wyboru towarzyszki. „Dzika droga” Cheryl Strayed pasowała idealnie. Zabrałabym ją na Kaszuby, aby zachwycała się pejzażami, łaskoczącą moje stopy poranną rześką rosą, cudowną błogością…
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj!
Mam wybór: mogę być ofiarą losu lub poszukiwaczem przygód wyruszającym po skarb. Wszystko zależy od tego, jak będę postrzegała własne życie.
Z całego serca życzę Wam wszystkim miłości, zdrowia i wiary w siebie. Nigdy się nie poddawajcie!!!