Calin Georgescu niedopuszczony do powtórnych wyborów w Rumunii. Przypomnijmy, że jest to człowiek spoza tamtejszego establishmentu, który niespodziewanie wygrał pierwszą turę wyborów w listopadzie ubiegłego roku. Jednak Sąd Konstytucyjny Rumunii ostatecznie unieważnił wybory. „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi” – zdają się mówić rumuńscy faszyści spod znaku demokracji walczącej. „To szaleństwo” – skomentował unieważnienie kandydatury Elon Musk, doradca prezydenta Donalda Trumpa. Z kolei wiceprezydent USA JD Vance przywołał słowa unijnego komisarza, że to samo zostanie zrobione w Niemczech, jeśli „zajdzie potrzeba”.
Georgescu stood today in front of a massive army of supporters who came to demand their country back
We demand the resumption of the second round of elections, an end to arrests and political persecution, and no more EU and NATO interference!
Georgescu is our president! pic.twitter.com/KgpXzgNLEB
— Daily Romania (@daily_romania) March 1, 2025
Kto uważa, że zachodnia Europa zmierza ku jakiejś krainie wiecznej szczęśliwości, musiał właśnie wejść pod zimny prysznic. Nie mamy do czynienia z żadną demokracją, a nawet pełzającą dyktaturą lewicowych elit. Dzisiaj mamy do czynienia wprost z faszyzmem, który złapał narody Europy w swe szpony i dusi je w szalonym autodestrukcyjnym pędzie. Margaret Thatcher, „Żelazna Dama”, mówiła, że „powołanie do życia UE było największą głupotą naszych czasów”.
To projekt skazany na niepowodzenie, bo stoi za nim grupa pełnych pychy, lewicowych intelektualistów. 13 kwietnia minie 12. rocznica śmierci brytyjskiej premier, która trafnie przewidziała przyszłość UE – dziś mamy odsłonę pierwszego aktu. Rumuni mogą sobie wybrać, kogo chcą, ale… pod warunkiem, że nie będzie to pan Georgescu.
Aby ułatwić Rumunom życie, tamtejsze Centralne Biuro Wyborcze zadecydowało, że Calin Georgescu nie może startować w wyborach prezydenckich. Nie, to nie dzieje się ani na Białorusi, ani w Rosji, ani w Korei Północnej. To ma miejsce w jednym z krajów Unii Europejskiej! Warto przeczytać to kilka razy, by zrozumieć, w jakim miejscu się znaleźliśmy: z jednego szamba, z PRL-u, wpadliśmy w drugie – UE. Ktoś powie: „nas to nie dotyczy, Polska to nie Rumunia”. Doprawdy?
Henna Virkkunen, wiceszefowa Komisji Europejskiej, już zapowiedziała, że powoła okrągły stół w sprawie wyborów w Polsce. A co p. Virkkunen ma do naszych wyborów?! Nie interesują mnie wybory w Finlandii (skąd pochodzi pani Virkkunen), ale nawet gdyby mnie interesowały, to Finowie są gospodarzami we własnym domu.
Tymczasem Grzegorz Braun ostrzega: „Jeżeli wybierzecie państwo „niewłaściwego” kandydata, to będziecie musieli go jeszcze obronić! Jeżeli zaś wybierzecie kandydata właściwego, to instytucje unijne go klepną w trymiga, bez mrugnięcia okiem, na cito”.
Państwowa Komisja Wyborcza ma na dniach zająć się m.in. pismem pełnomocnika finansowego komitetu wyborczego PiS. Sprawa dotyczy ministra finansów Andrzeja Domańskiego, który nadal przetrzymuje pieniądze partii. Ktoś zapyta: co to ma wspólnego z faszyzmem w Rumunii? Ma. Proszę iść na bazar bez pieniędzy i coś tam kupić albo targować się z kimś, kto je ma. Czy szanse są równe? Wolne żarty. Ale czy tu chodzi o logikę? Nie. Chodzi o to, by polski Georgescu poszedł na targ bez pieniędzy. A jeśli jakimś cudem uda mu się coś kupić, to zawsze znajdzie się instytucja, która może mu ten towar zarekwirować. Prawda, że proste?
I oby nie ziściła się prognoza Grzegorza Brauna, który twierdzi, że przyszłego prezydenta RP mamy nie tylko prawo wybrać, ale i obowiązek bronić. „Demokracja – mówił Jimmy Carter – to jedyny system, który umożliwia pokojowe zmiany władzy”. To z czym mamy do czynienia dzisiaj w UE?