W piątek wieczorem w medialny świat poszedł news – minister Andrzej Domański złożył rezygnację na ręce premiera D. Tuska. Jak się okazało, był to jednak fake news, bo w sobotę kancelaria premiera zdementowała tę wiadomość. Jak było, nie wiemy, jednak z tą rezygnacją musi być coś na rzeczy. Po tym, jak PKW w drugim podejściu przyjęła sprawozdanie finansowe PiS-u, premier D. Tusk na platformie X napisał: „Pieniędzy nie ma i nie będzie; na moje oko tyle wynika z uchwały PKW”.
„Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Na moje oko tyle wynika z uchwały PKW.
— Donald Tusk (@donaldtusk) December 30, 2024
Natomiast wcześniej, zanim PKW przyjęła uchwałę, na antenie Polsat News minister w tej sprawie wypowiedział się następująco: „Ministra finansów obowiązują uchwały PKW, więc jeśli zostanie ona przyjęta większością głosów, to się do niej zastosuję. Obowiązują mnie uchwały PKW. Minister finansów pełni tu tylko funkcję techniczną” [1]. PKW, jak już wspomniałem, w drugim podejściu i do tego z listkiem figowym (dla siebie), ale uchwałę większością głosów jednak przyjęła. Podejście pierwsze czy też drugie, żadnego znaczenia formalnego dla sprawy nie ma.
Z „listkiem figowym” sprawa jest trochę bardziej zagmatwana. Chodzi o to, czy PKW uznaje, czy też nie uznaje legalność Sądu Najwyższego, choć w uchwale jest tylko o tym, że PKW nie wypowiada się w tej sprawie, niemniej od tego uznawania czy też nieuznawania SN wszystko się zaczęło. Członek PKW, mecenas Ryszard Kalisz, twierdzi, że PKW nie uznaje izby SN, która wydała orzeczenie w/s pieniędzy dla PiS-u. Prywatnie mecenas może sobie uznawać lub nie uznawać, co chce i kogo chce.
W takim razie trzeba zapytać, kim mecenas Ryszard Kalisz jest nie prywatnie. Tak jak już wspomniałem, mecenas jest członkiem PKW. W tym momencie rodzi się kolejne pytanie. Czy PKW ma ustrojowe kompetencje do tego, aby móc jakąś instytucję ustrojową uznawać albo nie uznawać? Otóż kompetencje PKW dotyczą tylko procedury wyborczej. Ustawa z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy mówi, co następuje: „§ 3. Państwowa Komisja Wyborcza podejmuje uchwały w zakresie swoich ustawowych uprawnień, w szczególności w przypadkach określonych w § 1 i 2.” Z powyższego wynika jednoznacznie, że PKW nie ma prawa wypowiadać się na temat legalności czy też nielegalności jakiejkolwiek izby Sądu Najwyższego.
W związku z powyższym, to, co mówi mecenas Kalisz, jest uzurpowaniem sobie kompetencji ustrojowych, których on jako członek PKW ani cała PKW nie posiadają. Przytoczę porównanie, które w jakiś sposób obrazuje to, co mówi mecenas Kalisz. Otóż niewątpliwie każdemu z nas zdarzało się popełnić wykroczenie drogowe i zapłacić mandat. Ale to było jeszcze w czasach, gdy wszyscy uznawali istniejący porządek prawny i nikomu do głowy nie przyszło, żeby odmówić przyjęcia mandatu, bo nie uznaje policjanta.
Dzisiaj jest inaczej, mecenas Kalisz nie uznaje jednej z izb Sądu Najwyższego. Jeżeli mecenas ma prawo nie uznawać jakiejś izby Sądu Najwyższego, bo ma takie widzimisię, to każdy z nas też ma prawo czegoś tam nie uznawać, również zgodnie ze swoim widzimisię. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że jak policjant będzie chciał nam wlepić mandat np. za przekroczenie prędkości, to walimy policjantowi prosto z mostu i bez ogródek. Odmawiamy przyjęcia mandatu, bo nie uznajemy go za policjanta! Absurd? Pewnie, że absurd.
Ale jak mecenas Kalisz mówił, że nie uznaje jednej z izb Sądu Najwyższego, to nikt z dziennikarzy, w swoim przekonaniu rzetelnych, uczciwych i do tego z profesjonalnym dziennikarskim warsztatem, tego mu nie wytknął. I jeszcze jedno. Przecież mecenas Kalisz nie jest ignorantem, gdyby tak było, to nie byłby mecenasem. I do tego, jak wieść niesie, dobrym mecenasem.
A zatem: jak wyjaśnić to, co mówi mecenas Kalisz? Wyjaśnienie tej sprzeczności znajdziemy u G. Orwella w jego powieści Rok 1984. Koalicja rządząca uważa, że demokracja jest wtedy, jak oni rządzą, co w praktyce przekłada się na to, że demokratyczne i legalne jest to, co oni uznają za demokratyczne i legalne.
Ktoś może powiedzieć, że to arogancja, a może nawet głupota polityczna. Nie! To jest coś, co Orwell nazwał dwójmyśleniem: „Dwójmyślenie oznacza przede wszystkim wyznawanie dwóch sprzecznych poglądów i wierzenie w oba naraz. Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty; równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona. Proces ten musi być świadomy, gdyż inaczej brakowałoby mu precyzji, a zarazem bezwiedzy, aby człowiek nie zdawał sobie sprawy z faktu dokonania fałszerstwa, bo to mogłoby wywołać w nim poczucie winy.”[2].
Czy to aby nie jest proces myślowy mecenasa Kalisza, jak i dziennikarzy wiodącej stacji telewizyjnej (btw wystawionej na sprzedaż)?
Poszedłem w długą dygresję o mecenasie Kaliszu, więc wróćmy do ministra Domańskiego i jego problemu, o którym w tytule i na początku notki. Otóż na podstawie tego, co powiedział w Polsacie minister A. Domański, że obowiązują go uchwały PKW i że pełni on tylko funkcję techniczną (w kontekście wypłaty pieniędzy) oraz tego, co napisał premier D. Tusk na platformie X, (że pieniędzy nie ma i nie będzie), widać wyraźną różnicę zdań pomiędzy obydwoma panami.
Jaki będzie efekt tej różnicy zdań? Czy minister Domański jest na tyle twardy, żeby powiedzieć premierowi non possumus i złożyć dymisję, o której wczoraj wieczorem huczały media? No cóż, o tym dowiemy się dopiero za kilka dni, po święcie Trzech Króli.
Oczywiście, w rządzie nie może być tak, że premier mówi jedno, a minister robi drugie. W takiej sytuacji jedynym wyjściem jest dymisja. Panie ministrze, jak Pan będzie podejmował decyzję, to proszę pamiętać – poza rządem też istnieje świat.
[1] https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/co-zrobi-minister-finansow-po-uchwale-pkw-do-tej-pory-mowil-tak/80mg1e9
[2] George Orwell: Rok 1984. Oficyna Literacka, 1993. ISBN 83-85158-70-7