Emmanuel Macron stwierdził, że Unia Europejska pozostaje w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Chinami. „W ciągu najbliższych dwóch do trzech lat, jeśli będziemy postępować zgodnie z naszą klasyczną agendą, wypadniemy z rynku” – mówił prezydent Francji. W ocenie polityka, jeśli nie zajdą żadne zmiany, „UE może umrzeć”. Szok! Polityk, który stoi na czele drugiego co do ważności państwa UE, w końcu sformułował diagnozę, którą zwykły zjadacz chleba już dawno postawił. Wystarczy umieć dodać 2 do 2 i wychodzi 4. Chyba że jest się liberalno-lewicowym szaleńcem, wtedy wynik może być dowolny, jednak nigdy nie 4!
Prezydent Francji podkreślał, że „Europa pozostaje w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Chinami w kluczowych kwestiach”, takich jak zmiany klimatyczne, sztuczna inteligencja, obrona i bezpieczeństwo.
W ocenie francuskiego prezydenta, poprzedni europejski model już się skończył. „Jesteśmy przeregulowani i niedoinwestowani. W ciągu najbliższych dwóch do trzech lat, jeśli będziemy postępować zgodnie z naszą klasyczną agendą, wypadniemy z rynku. Jesteśmy na skraju bardzo ważnego momentu” – ocenił Emmanuel Macron. Wow! Panie prezydencie, to wie każdy inwestor, który próbuje coś zbudować. Jeżeli miałbym naprawdę duże pieniądze, szukałbym rynku przyjaznego dla siebie, a nie traciłbym drogocennego czasu (a czas to pieniądz) na przepychanki z administracją, która lawiruje w gąszczu – tak naprawdę nikomu niepotrzebnych – przepisów. Sami stworzyliście Lewiatana, wiecznie nienasyconą bestię administracji, która we własnym interesie żąda coraz to nowych ofiar. Pańskie odkrycie już dawno zostało odkryte!
Przypomnijmy, że podobne wnioski sformułował były prezes Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghi. Włoski polityk stwierdził, że UE stoi przed egzystencjalnym wyzwaniem, a szansą na zmianę jest przekształcenie gospodarki w celu zwiększenia konkurencyjności. Zdaniem prezydenta Francji, Unia Europejska powinna „pogłębić jednolity rynek i uprościć swoje przepisy”. „Jeśli chcemy być bardziej konkurencyjni i mieć swoje miejsce w tym wielobiegunowym porządku, najpierw potrzebujemy szoku upraszczającego” – podkreślał Emmanuel Macron.
Ok, pan prezydent postawił – w mojej ocenie – właściwą diagnozę. Teraz należy zadać sobie pytanie, czy państwa UE są gotowe na przyjęcie nowych regulacji, w dużym uproszczeniu na przyjęcie Europejskiej Ustawy Wilczka (co nie jest zabronione, jest dozwolone)? Odpowiedź jest prosta. Nie, nie są gotowe i nic nie wskazuje, by w najbliższej przyszłości miało dojść do jakichkolwiek deregulacji. Wszystko raczej zmierza w przeciwnym kierunku. UE, a co za tym idzie, poszczególne jej państwa, pragną zagospodarować każdą dziedzinę naszego życia, zaczynając od regulacji procesów inwestycyjnych, a kończąc na alkotubkach i sprzedaży alkoholu na stacjach paliwowych.
Także diagnoza jest dobra, ale nie wiemy, jakie są pomysły na to, by UE wyleczyć z gospodarczej (i nie tylko) depresji. Dopiero wówczas, gdy te pomysły wykrystalizują się, będziemy mogli powiedzieć, że prezydent Macron jest dobrym „lekarzem”, który nie tylko trafnie ocenił stan UE, ale również wskazał metody jej leczenia. Na pierwszy ogień proponuję dyskusję nad 4-dniowym tygodniem pracy – innymi słowy, czy powinniśmy pracować mniej, czy więcej? Już widzę tę zaciętą dyskusję we Francji, gdzie komunista Mélenchon dociska kolanem gardło Macrona. I to byłoby doświadczenie bardzo ciekawe.