W Szwecji próbują sobie poradzić z imigrantami (każdemu po 30 tys. euro za wyjazd z kraju), bo widocznie doszli do jedynego słusznego wniosku, że coś im w tej socjalistycznej maszynerii nie trybi. Naprzyjmowali inżynierów i lekarzy, a mają wojny o strefy wpływów i porachunki gangsterskie, gdzie „żołnierze” mają po naście lat, ale nad wyraz dobrze znają się na broni palnej i świetnie posługują się nożami. Tam, gdzie drwa rąbią, tam drzazgi muszą lecieć – coraz więcej ofiar to postronni Szwedzi, w tym także Polak zabity na oczach syna.
Tymczasem na drugim krańcu Europy, skąd przodkowie nasi szli do Polski, ruch zgoła odwrotny. Matteo Salvini może trafić do więzienia za to, że uniemożliwił nielegalnym imigrantom… przedostanie się do Włoch. Proszę nie regulować wzroku: DOBRZE NAPISAŁEM. Otóż prokuratura w Palermo wystąpiła o skazanie włoskiego wicepremiera na sześć lat pozbawienia wolności w związku z jego decyzją z 2019 r., kiedy to uniemożliwił wyjście na ląd ponad stu imigrantom, którzy nielegalnie przybyli do Włoch drogą morską! Salvini nazwał akt oskarżenia „szaleństwem” i oświadczył, że gdyby dzisiaj znalazł się w podobnej sytuacji, zrobiłby to raz jeszcze. Zaznaczył jednocześnie, że jest wręcz „niewiarygodne, że ministrowi Republiki grozi sześć lat więzienia za wykonywanie swojej pracy w obronie granic narodu, zgodnie z mandatem otrzymanym od współobywateli”.
Także poseł Iwona Hatwich z KO, która rozegzaltowana krzyczała: „Wpuśćmy ich, a później się sprawdzi, kim są” (to o nielegalnych imigrantach nacierających z Białorusi), nie jest wcale osamotniona. Gdzieś tam w Palermo ma bratnią duszę, która myśli i czuje podobnie jak ona. Do więzień mają trafić nie ci, którzy łamią prawo, a ci, którzy je przestrzegają (jak nasi strażnicy graniczni). Oriana Fallaci w Wściekłości i Dumie pisała: „To jest wojna, obudźcie się! (…) Czy nie widzicie, że tacy ludzie jak Osama Bin Laden chcą nas zniszczyć? Że czują się uprawnieni do tego, żeby zabijać was i wasze dzieci, tylko dlatego, że pijecie wino lub piwo, chodzicie do teatru lub kina, nosicie minispódniczki albo krótkie skarpetki, kochacie się kiedy chcecie, gdzie chcecie i z kim chcecie? Nawet to was nie obchodzi, idioci?”.
Do kogo kierowała te słowa nieżyjąca już Fallaci? Zapewne do prokuratorów z Palermo oraz całego legionu szaleńców, którzy krzyczą dzisiaj: „Wpuśćmy ich, wpuśćmy! A później się sprawdzi, co to za jedni!”. Co sprawdzać, skoro to wszystko już było i jest przetestowane na Zachodzie. W tej samej książce Fallaci pisała: „Namiot wyposażony w elektryczność i taśmę odtwarzającą głos muzaina, który bezustannie nawoływał wiernych, napominał niewiernych, skutecznie zagłuszał piękny dźwięk dzwonów. Oprócz tego wszystkiego żółte strużki moczu, które sprofanowały tysiącletnie marmury baptysterium, jak również jego złociste drzwi. (Wielkie nieba! Naprawdę celnie sikają ci synowie Allacha! Jak udało im się tak dobrze trafić w cel osłonięty balustradą i oddalony o ponad dwa metry od ich aparatu sikającego?). Wraz z żółtymi strużkami moczu odór ekskrementów, które zablokowały główne wejście do San Salvatore al Vescovo – wspaniałego romańskiego kościoła (IX w.), który stoi w pobliżu placu i który synowie Allacha obrócili w latrynę, jak kościoły w Bejrucie w 1982 roku”.
Gen samozniszczenia, czy jak kto woli samozagłady, rozprzestrzenia się po Europie, a ponieważ jesteśmy jej częścią, również jesteśmy nim dotknięci. Czy można się przed nim bronić? Można, ale najpierw należy CHCIEĆ i spychać na boczny tor tych, którzy nie chcą, nie mogą, nie potrafią. Tymczasem Iwona Hatwich w ostatnich wyborach otrzymała 17 889 głosów i ponownie zasiadła w poselskich ławach. Chcecie, to macie!