Prezydent Andrzej Duda ma stawić się przed sądem w październiku… przyszłego roku, a wtedy Andrzej Duda już prezydentem nie będzie, gdyż upłynie mu druga kadencja. Ale za co prezydent Duda ma stanąć przed sądem? Otóż za tę wypowiedź: „Nie dziwię się, że funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zapoznali się z tym filmem, użyli tego hasła 'tylko świnie siedzą w kinie’, znanego nam z czasów okupacji hitlerowskiej, kiedy w naszych kinach pokazywano propagandowe filmy hitlerowskie” — to słowa, którymi prezydent Andrzej Duda w ubiegłym roku ocenił film „Zielona granica” Agnieszki Holland. Komentarz ten — według działaczy pewnego ośrodka (nazwy nie będę wymieniał, bo i po co zaśmiecać sobie poddasze) — stanowił „znieważenie obywateli własnego państwa” (sic!).
„Sąd Okręgowy w Warszawie wyznaczył datę pierwszej rozprawy w procesie, w którym pozwaliśmy Andrzeja Dudę za znieważanie obywateli własnego państwa. Wielu twierdziło, że to niemożliwe, by ośrodkowi udało się postawić przed sądem prezydenta państwa. Zrobiliśmy to jednak, mimo tego, że nikt przed nami tego jeszcze nie zrobił” – informują działacze ośrodka. Jak już napisałem na wstępie, w momencie rozpoznawania sprawy – prezydent Duda złoży urząd, i oczywiście będziemy do niego zwyczajowo zwracali się per „panie prezydencie” (jak do każdej innej ex głowy państwa), ale prezydentem RP… już oczywiście NIE BĘDZIE!
Sądy muszą przyjąć pozew, chyba że zachodzi kilka przesłanek wymienionych w art. 191 kpc. Jak rozumiem, nie zachodzi tu żadna przesłanka wymieniona w powyższym artykule i sąd MUSI (z mocy prawa) przyjąć pozew do rozpatrzenia. Natomiast mam nadzieję, że sąd — po przeanalizowaniu treści pozwu — oddali powództwo jako oczywiście nieuzasadnione.
Po pierwsze, prezydent Duda posłużył się cytatem, więc w pierwszej kolejności działacze ośrodka powinni pozwać strażników granicznych, którzy jako pierwsi przywołali hasło z czasów II wojny światowej… Ale czy to byłoby tak medialnie nośne, jak pozwanie byłej głowy państwa? Oczywiście, że nie. Po drugie, sama istota pozwu wprost uderza w art. 54 Konstytucji, w którym czytamy: „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane”. Tak więc działania ośrodka można rozpatrywać w kategoriach „zamachu na wolność wyrażania poglądów” a także próby „ustanowienia cenzury prewencyjnej”. Ponieważ wiem, że w państwie, gdzie obowiązuje „demokracja walcząca”, Konstytucja NIC NIE WAŻY, powołam się na art. 11 Karty Praw Podstawowych UE (która z kolei dla mnie jest nic nieznaczącym dokumentem, ale działacze ośrodka zapewne mają ją pod poduszką): „Każdy ma prawo do wolności wypowiedzi. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe”.
To jest sprawa dla Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która powinna ustalić, czy mamy do czynienia z ludźmi chcącymi podważyć system demokratyczny państwa, czy ze zwykłymi lewoskrętnymi pieniaczami chcącymi zaistnieć medialnie, a przy okazji zarobić kilka cennych grosików. W mojej ocenie działacze ośrodka doskonale wiedzą, od której strony zasiąść do fortepianu, gdzie podają smakowite konfitury.
Nazwanie kogoś świnią (prezydent tego nie uczynił) nie jest oczywiście doświadczeniem przyjemnym. Czy nazwanie kogoś „debilem” jest opinią dopuszczalną w publicznej debacie? Przypomnijmy więc, że w 2022 r. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył tę sprawę nazwania prezydenta Dudy „debilem” i stwierdził, że używający tego określenia nie popełnił przestępstwa. Według sądu przepis dotyczący znieważenia głowy państwa nie powinien „wykluczać prawa do formułowania krytycznych, nawet bardzo ostrych ocen, o ile służą one debacie publicznej”. No, ale może nie to co się mówi, ale kto mówi okaże się teraz dla sądu ważne…