Zacznij od siebie samego i siebie się wyrzeknij.
Skieruj wzrok na siebie samego, a wszędzie, gdzie siebie dostrzeżesz, tam się siebie wyrzeknij.
Kto by się choć na jeden moment całkowicie wyrzekł samego siebie, temu wszystko byłoby dane”.Mistrz Eckhart
Jedna z legend dominikańskich opowiada o błogosławionej Joannie, matce św. Dominika, której przyśnił się pies biegający po świecie z pochodnią w pysku. Po jakimś czasie urodził się Dominik, który stał się psem Pana Boga, zapalającym świat ogniem Ewangelii. Ta metafora jest mi szczególnie bliska i wiem, że tylko w tym miejscu, jakim jest Zakon Kaznodziejski, mogę w pełni zapłonąć, aby ruszyć z misją podpalacza.
Wszystko zaczyna się od zaproszenia Pana Jezusa „Chodźcie, a zobaczycie”, które jest wciąż żywą regułą każdego powołania. Jest to moment rozpoczęcia ważnej, ale i niełatwej drogi w życiu. Po entuzjazmie pierwszego spotkania z Panem przychodzi czas na pracę i cierpliwie znoszony trud, dzięki któremu powołanie staje się historią przyjaźni z Panem Jezusem i niezwykłą przygodą.
Zakon Braci Kaznodziejów (Ordo Fratrum Praedicatorum – OP) powstał na początku XIII wieku w południowej Francji, a pierwszy klasztor założony został w 1215 roku w Tuluzie. Jego założycielem był Hiszpan, św. Dominik de Guzman (ok. 1172-1221), kanonik katedry w Osmie, od którego imienia zakon wziął swoją dzisiejszą nazwę. W 1216 roku papież Honoriusz III zatwierdził nowy zakon, w oparciu o regułę św. Augustyna.
Na przestrzeni wieków charyzmat św. Dominika był ożywiany na różne sposoby i wcielał się w różne formy życia mężczyzn i kobiet, młodzieży i ludzi dorosłych, którzy na wezwanie Ducha Świętego i pod Jego natchnieniem decydowali się wstąpić na drogę kaznodziejstwa. Od ciszy klasztornej do wrzawy młodzieżowych spotkań, od spokoju szkolnej klasy do fabrycznego huku, od szpitalnego cierpienia do pełnej poświęcenia pracy misjonarzy, charyzmat św. Dominika daje tym, którzy poszli w jego ślady, jedność między życiem i powołaniem.
Szczególne miejsce w Zakonie zajmują jego tzw. trzy gałęzie: bracia kaznodzieje, mniszki klauzurowe oraz świeccy dominikanie. Poprzez odpowiednie śluby lub przyrzeczenia, składane zawsze na ręce Generała Zakonu (lub na ręce jego reprezentanta), są oni włączani bezpośrednio w Zakon Kaznodziejski.
Nasza, świecka część Zakonu, funkcjonuje w oparciu o Regułę Fraterni Świeckich św. Dominika, zatwierdzoną przez Generała Zakonu. Czytamy w niej, że „niektórzy (…), natchnieni przez Ducha Świętego do życia według ducha i charyzmatu św. Dominika, włączają się do Zakonu według swych własnych ustaw poprzez specjalne przyrzeczenia. Tworzą oni wspólnoty i stanowią z innymi gałęziami Zakonu jedną rodzinę.”(Reguła, I,2)
Każda gałąź Zakonu ma swoją specyfikę głoszenia.
Dominikanie świeccy głoszą w świecie, w rodzinach, w środowiskach pracy. Jest to głoszenie w sytuacjach prywatnych lub zawodowych, czasami na drodze jakiegoś wykładu, konferencji, czy zwykłej rozmowy z drugim człowiekiem. Nasza postawa życiowa musi zawsze czynić nas wiarygodnymi świadkami prawd i wartości, które przepowiadamy.
Przejawem naszej misji nie są jakieś szczególne i wielkie dzieła, ale świadectwo życia, by w ten sposób odpowiadać na odwieczne pytania dotyczące jego sensu teraźniejszego i przyszłego.
Z całą pewnością cechą charakteryzującą zakonny charyzmat jest radość i entuzjazm, które następnie rozpalają innych. Nie chodzi tutaj o emocjonalną wesołkowatość. Dominikańska radość ma charakter duchowy i może pochodzić wyłącznie z kontemplacyjnego poznania Boga.
Można powtórzyć za św. Tomaszem z Akwinu: „Im ktoś jest doskonalszym miłośnikiem mądrości, tym większej doznaje ulgi w smutku lub bólu, gdy kontempluje Prawdę. I dlatego człowiek dzięki kontemplacji rzeczy boskich i przyszłej szczęśliwości, może radować się w przeciwnościach”.(ST,I-II,q.38).
Joachim Badeni, dominikański mistyk twierdził, że każdy święty powinien śmiać się z siebie samego, bez daru dystansu do samego siebie nie byłby świętym. Diabeł natomiast nie ma krzty poczucia humoru, jest śmiertelnie poważny i ponury.
Należy pamiętać, że kaznodziejstwo o. Dominika wzięło się ze współczucia i miłosierdzia, z zawołania „ Panie! Cóż stanie się z grzesznikami?” Do takiego kaznodziejstwa jesteśmy my, świeccy dominikanie, wezwani także dzisiaj. Nie ma dla nas lepszego przepisu na głoszenie, niż ten wskazany nam przez św. Dominika, oparty na miłości, współczuciu oraz trosce o zbawienie każdego człowieka.
Dominik, jak wspominają znający go bracia, przyjmował każdego do swego serca, a ponieważ kochał Boga i ludzi, wszyscy także odwzajemniali się miłością. Dlatego i w czasach współczesnych, aby być posłanym i głosić Ewangelię, należy pokochać ten świat, pomimo jego niedoskonałości, nawet jeżeli jest to trudne. To, co proponujemy światu w naszym głoszeniu, musi wynikać z osobistej modlitwy i kontemplacji Prawdy.
Przykład naszych świętych i błogosławionych ukazuje, że w Zakonie św. Dominika swoje miejsce znajdzie każdy, kto umiłował Prawdę i pragnie głosić Dobrą Nowinę w oparciu o naukę Kościoła Katolickiego wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby.
Dobrze uformowany dominikanin, to osoba o pogodnym obliczu, radosna i uśmiechnięta, z poczuciem humoru, mająca lekki dystans do siebie i do świata. Należy tu przywołać przykład miłośnika gór, człowieka zaangażowanego w sprawy społeczne tego świata. Chodzi o Piotra Jerzego Frassatiego, włoskiego, świeckiego dominikanina, którego kanonizacja odbędzie się 3 sierpnia 2025 roku.
Dominikanin to ten, kto chce nie tylko zbawić siebie, ale chce zbawić cały świat. Kocha człowieka i troszczy się o jego zbawienie. Dąży do poznania prawdy o Bogu i świecie. Dba o odpowiednie głoszenie słowa, studiując i kontemplując Prawdę. Wyraża to dewiza: „Contenplare et contenplata alis tradere”, czyli kontemplować i dzielić się jej owocami.
Józef Maria Bocheński, tak pisał w swoim liście do świeckich dominikanów: „Mamy przede wszystkim dwa wielkie obowiązki, o których nasze konstytucje mówią, że nie mogą być nigdy zniesione: obowiązek kontemplacji i obowiązek nauki. Każdy dominikanin bez wyjątku, jeśli chce być godnym tego imienia, powinien być człowiekiem wiedzy, oczywiście przede wszystkim wiedzy Bożej, to jest teologii”.
Dla świeckich Zakonu Kaznodziejskiego studium jest jednym ze sposobów uczestnictwa w misji apostolskiej Zakonu. Nie można głosić, a w razie potrzeby bronić czegoś, czego nie znamy. W związku z tym studium Prawdy jest zadaniem na całe życie. W duchowości dominikańskiej studium jest jednym ze sposobów modlitwy. Ósmym sposobem modlitwy św. Dominika było właśnie studium.
Podejmowane studia, przede wszystkim teologiczne i filozoficzne, uczą nas obiektywności tego, w co należy wierzyć i co należy kochać. Dają nam narzędzia i uczą wsłuchiwać się oraz dostrzegać znaki czasu. Pogłębiają w nas pokorę intelektu i serca, polegającą na służeniu Prawdzie na różne sposoby i zgodnie ze swoimi zdolnościami i umiejętnościami. Studium jest jednym ze sposobów, w jaki uczymy się wyrzekania się siebie, oraz źródłem dominikańskiej pokory, której doświadczamy, także przez wspólne życie oraz związanego z nim ducha służby i braterskiego humoru.
Sądzę, że tajemnica i sukces dominikańskiego kaznodziejstwa tkwi we wspólnocie. W niej każdy odnajduje swoje własne miejsce i staje się ważną, a zarazem zupełnie niepowtarzalną częścią całości.
Wspólnoty tercjarzy nazywają się fraterniami. Zrzeszają one osoby w różnym wieku, pozostające w stanie wolnym lub małżonków, którzy na swojej duchowej drodze pragną czerpać z tradycji dominikańskiej i włączać się w apostolską misję Zakonu, wspólną dla wszystkich jego członków.
Fraternie świeckie to miejsce osobistego rozwoju, studium i realizacji powołania.
To swoista Wieża Babel. Chyba najpiękniejszą cechą Zakonu jest różnorodność jego członków, a właściwie jedność w różnorodności. Jesteśmy inni, mamy różne poglądy, charaktery, osobowości i temperamenty. Jednak łączy nas jedno – miłość do Chrystusa i Jego Osoba.
Świeckie dominikanki i dominikanie przez swój sposób życia są w samym środku spraw tego świata. Nie oddalając się od niego, jednocześnie kierują swój wzrok ku górze, ku życiu wiecznemu.