Greccy filozofowie zadali sobie proste pytanie: jak z wrogów uczynić przyjaciół? Przyjęli założenie, że wrogowie rodzą się sami, są naturalnymi „elementami” świata, którym rządzą dwie „siły” – miłość i nienawiść (Empedokles). Z reguły wrogowie są w rywalizującym polis, to nasi sąsiedzi! Psują nam krew, interesy, z reguły praktykują dziwne obyczaje (dziwactwa), jedzą rzeczy wstrętne, nie myją się, wierzą w bzdury, słowem… obcy i dewianci. My (Ateńczycy) jesteśmy „cywilizowani”, a Spartanie to dzicy brutale, nie mówiąc o Persach, Scytach…
Najprostsze rozwiązanie „problemu wrogów” to pozbyć się ich… Humanitarnie – wybudować mur (utrudnić kontakt, ale zrobią dziurę, podkop…). Radykalnie – wrogów trzeba zabić. Ale to „ostateczne rozwiązanie” może być zabójcze nie tylko dla wrogów. Wrogowie mogą mieć przyjaciół, którzy zechcą się zemścić. A na pewno widząc, jak rozwiązujemy „problem”, będą chcieli pozbyć się (na wszelki wypadek) nas (kłopotliwych sąsiadów). Słowem zabijanie może uruchomić lawinę agresji. I zamiast rozwiązać problem eskaluje konflikty. Wojny z sąsiadami mogą się ciągnąć pokoleniami!
Jak więc zrobić z wrogów przyjaciół? Zmusić ich do tego, żeby się z nami przyjaźnili, żyli zgodnie, nie krzywdzili nas. Jak? Groźbą lub prośbą. Zastraszyć i zmusić do respektu. Nie muszą nas kochać, wystarczy, że nas słuchają i siedzą cicho. Albo sprawić, żeby się nad nami ulitowali, żeby się o nas troszczyli. Nie są to „metody” niezawodne. I w sumie zależą od „parytetu siły”. Słabszego sąsiada – zdominuj. Silniejszemu – poddaj się. A więc „integracja”! Problem w tym, że gdy ujarzmieni „wrogowie”przestaną się bać, minie strach i rzucą się nam do gardła. Albo się zorientują, że jesteśmy leniwi, żyjemy na ich koszt („okradamy” ich) i nas pogonią (kijem) do roboty.
Jest „czwarta opcja” – wzajemność. Jeśli nie chcesz się poddać „opiece” i nie masz szans na dominację, zaproponuj korzystną wymianę. Coś za coś. Transakcja, deal. Zawrzyj „umowę”, kompromis i stwórz mechanizm (instytucję) kontroli – monitorowania, sankcjonowania. Kompromisy bywają „śmierdzące”, nigdy nikogo nie zadowalają w pełni. Trzeba więc wymyślić sposób ich „perfumowania” – ideologię „wspólnych wartości”, wspólnego losu, przeznaczenia, misji, „wspólnego wroga” – zagrożenie od dalszego sąsiada lub z Marsa lub bardziej „abstrakcyjny” problem (głód, zagładę cywilizacji, kryzys energetyczny, zarazę…). Albo pozytywnie – daj Ludzkości obietnicę przekroczenia granic „polis” (wsi) na rzecz…
Cosmopolis! Utopię… AI…
Czy można coś wymyślić więcej?
Czytajcie Greków…
* tytuł pochodzi od redakcji M24