Przeżyłem PRL i wydawało mi się, że nic głupszego od komunizmu w życiu mnie już nie spotka. Byłem naiwnym optymistą. „Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwym człowiekiem” – to zdanie opublikowano w 2016 roku i było częścią szerszego konceptu na przyszłość. Tekst przedstawiał scenariusze możliwych zmian w społeczeństwie, takich jak wspólna własność, rozwój technologii czy gospodarka dzielenia się (sharing economy). Artykuł został napisany przez duńską polityk Idę Auken (czystej krwi socjalistkę), a omawiane zdanie miało jedynie charakter pewnej wizji. Ale jak wiemy, na początku zawsze jest słowo, a ono (niestety, gdy mowa o socjalistycznych wizjach) później staje się ciałem. Także ze wschodu przyszła do Polski brutalna, fizyczna siła. Z zachodu nadciąga zwykła, siermiężna głupota, że aż zęby bolą.
W wywiadzie dla „Süddeutsche Zeitung” architekt Jan Engelke z Monachijskiego Uniwersytetu Technicznego krytykuje własnościowe domy jednorodzinne jako „seksistowskie” i „heteronormatywne”, bo promują szczególny model rodziny, nie tylko przestarzały, ale i szkodliwy w kontekście współczesnych społecznych wyzwań. Engelke twierdzi, że typowy układ domu jednorodzinnego, gdzie kuchnia jest domeną kobiet, a salon czy gabinet mężczyzn, w istocie wzmacnia patriarchalne struktury. Według niego takie domy, zwłaszcza z lat 50. i 60., były projektowane z myślą o tradycyjnym podziale ról płciowych.
Boom lat 50. to przede wszystkim „projekt polityczny”, echo nazistowskiej ideologii „krwi i ziemi”. Mówi wręcz o „propagandzie własności domów” w Niemczech Zachodnich w celu „impregnowania na idee komunistyczne” w kontekście rywalizacji z NRD.
Ponadto dom jednorodzinny z ogrodem to przestrzenne marnotrawstwo, kwestia nie tylko estetyki, ale i odpowiedzialności społecznej. Architekt chce całkowicie położyć kres koncepcji posiadania domu i postuluje „wspólnotowość” mieszkań promującą bardziej zrównoważone i inkluzywne podejście do mieszkalnictwa.
Można zapytać, gdzie tacy „dzielni” ludzie jak Jan Engelke się rodzą? Odpowiedź jest prosta, jak w twarz strzelił: w Niemczech, gdzie powstała większość głupstw, które później swobodnie rozeszły się po bożym świecie, że wspomnę tylko o Manifeście Komunistycznym czy podatku od psa. Zresztą pomysł samego Jana Engelke musiał wykiełkować gdzieś w okolicach rzeczonego manifestu, bo wyraźnie widać, gdzie myśli p. Jana szukały natchnienia. Nie ma co ukrywać, że sama Unia Europejska zaczyna z wolna – chociaż widać wyraźnie gwałtowne przyśpieszenie – przypominać komunistyczny kołchoz. Najlepiej słowa p. Engelke’a skomentowała moja żona, która z troską w głosie oświadczyła: „Biedak, mam nadzieję, że mu ktoś rękę w Niemczech poda. Przecież go tak samego nie zostawią”. Też tak sądzę, że go nie zostawią. Niemcy to bardzo towarzyski naród – gdy jeden zaczął samotnie chodzić po piwiarniach, zaraz dołączyły do niego miliony.