Założyliśmy sobie, zakładając nasz portal, że nie będziemy miejscem, gdzie wymienia się plotki, czy zwraca uwagę na ważne lub mniej ważne wydarzenia z życia celebrytów. I tego się trzymamy. Mam więc pewnie problem z historią, którą zaraz opiszę, jednak na wstępie chciałbym powiedzieć (usprawiedliwić się), dlaczego napiszę i co mnie do tego kroku ośmieliło. I mam nadzieję, że Szanowna Redakcja mi ów wyłom w murze, z wrodzonej sobie dobroci serca, szczerze daruje.
Otóż obserwując wybory za oceanem, dochodzę do wniosku, że w Polsce mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Otóż praktycznie całe Hollywood (z nielicznymi wyjątkami) stanął po stronie kandydatki Demokratów. Aktorzy, piosenkarze i celebryci są środowiskiem en bloc na wskroś progresywnym, co często ociera się o śmieszność. Przykład? Proszę bardzo. Niedługo po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, 69-letnia aktorka Whoopi Goldberg zwróciła się do amerykańskich telewidzów z następującym przesłaniem: „Niech mężczyźni pamiętają, że nie znaleźli się na tym świecie o własnych siłach. Bez nas nie da się tego zrobić. Jeśli na nic nie pozwolimy, nic nie dostaniecie. To bardzo proste”. Tak więc jeżeli mężczyźni nie zagłosują tak, jak sobie tego życzy postępowa aktorka, to nastąpi kres rodzaju ludzkiego, przynajmniej tego w USA. „Czasami człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty, ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się, że ta studnia jednak nie ma dna” – napisał Stephen King, amerykański pisarz, z którym trudno polemizować w świetle tego, co powiedziała p. Goldberg.
Dlaczego konserwatyści powinni nagłaśniać takie wypowiedzi? Dlatego, że to jest twarde i trwałe zaplecze postępu. Takie wypowiedzi trzeba nagłaśniać, by dotarły do jak najliczniejszej rzeszy odbiorców, bo każdy, kto ma chociaż minimalny poziom oleju w głowie, musi znacząco popukać się w skroń. Oni sami podają nam „amunicję” i grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Mówcie, co chcecie (to do celebrytów) i popierajcie, kogo chcecie: Harris, Sikorskiego i Trzaskowskiego. Wasza decyzja, wasz wybór.
Ad rem. W USA mają Goldberg, a my mamy pieśniarkę Natalię Niemen, córkę tego Niemena. Otóż p. Natalia opisała sytuację, której doświadczyła na dworcu PKP w Poznaniu: „Napadła na mnie starsza, mała, zaniedbana kobieta, z agresją i opętaniem w oczach. Wrzeszczała przekleństwa, co mi się ma stać złego. Wyzywała mnie od s**t. Dyszała jakąś koszmarną, lucyferiańską czeluścią (…) Idę o zakład, że pani jest bardzo religijną katoliczką. Ale taką bez Boga, jeno z religią i ideałami systemu. Dlaczego o tym piszę? A nie wiem…”.
Przyznać należy, że sytuacja mało przyjemna, zwłaszcza że p. Niemen została zaatakowana przez „religijną katoliczkę”. A – jak powszechnie wiadomo – wszystkie religijne katoliczki noszą na szyi akt chrztu, by wszem i wobec było wiadomo, z kim ma się do czynienia. Z tym zakładaniem się byłbym ostrożny, bo jak mawiał pewien stary a mądry Żyd: w zakładzie jeden jest cwaniakiem, a drugi zwyczajnym głupcem. Spośród tych dwóch (jakże interesujących opcji) p. Natalia może sobie dowolnie wybierać. Dlaczego p. Natalia o tym pisze? Sama zainteresowana nie wie i z tą niewiedzą zostawia nas (sieroty) samych w poszukiwaniu odpowiedzi, których zapewne nie znajdziemy.
Na dworcach PKP zasadniczo przyjeżdżają i odjeżdżają pociągi, ale niektórym… perony. Teraz w napięciu czekamy, kogo to w nadchodzących wyborach poprze p. Niemen. A widać, że na jedną grupę jest wyjątkowo cięta…