Z daleka słychać było szczęk oręża. I widać dymy palonych wsi. Ci, którzy mieli niewiele – tracili wszystko. Ci, w rękach których były losy innych – pochylali się nad najtrudniejszą układanką, czyli mapą Europy. Astronom odrywał wzrok od Słońca i planet – by skierować go tam, gdzie były tumany kurzu. Już za chwilę wawelskie komnaty wypełnić miał płacz królewskiego niemowlęcia. A ze wzgórza rozlec głos dzwonu, który odtąd bić będzie zawsze w rytm serca Narodu.
A potem były 4 lata próby. I najpiękniejszy plac Europy wypełnił się tłumem gapiów. Zeszli się mieszczanie, zeszła szlachta – by patrzeć na niebywałe widowisko: rusztowanie, kosztowne tkaniny, tron i króla na tronie, i księcia – który jeszcze wczoraj był maryjnym zakonnikiem – a dziś stał się protestanckim władcą świeckiego państwa. Papież odwrócił z odrazą twarz. Habsburski cesarz zapłonął gniewem. Książę padł na kolana, jedną rękę położył na księdze, drugą trzymał proporzec…
I tylko 2 osoby zdaje się rozumiały znaczenie tej chwili – i to, że każde zwycięstwo może mieć w sobie złowróżbny zalążek sromotnej klęski. Pierwszą z nich była strojna w klejnoty kobieta o przenikliwym spojrzeniu i bystrym umyśle. Drugą – pogardzany wesołek, któremu tego dnia wcale nie było do śmiechu.
10 IV mija 500-letnia rocznica Hołdu Pruskiego. Wydarzenia, które zmieniało obraz starego kontynentu – na całe stulecia.
W II połowie XV wieku potęga zakonu krzyżackiego chyliła się ku upadkowi. Państwo rycerzy w białych płaszczach z czarnym krzyżem straciło swoją rację bytu. Powołane by nawracać pogan, otoczone było już schrystianizowanymi narodami. Na mocy pokoju toruńskiego (1466) część ich ziem włączona została do Korony jako Prusy Królewskie a każdy kolejny wielki mistrz miał składać polskiemu królowi hołd lenny. Coraz częściej pojawiały się głosy, by rycerzy wysłać w inne rejony świata. Nieuchronnie zbliżał się koniec. Ale Krzyżacy nie ustępowali. Kąsali Polskę niekorzystnymi układami z połową Europy, odmawiali składani hołdu. Cierpliwość Jagiellonów wyczerpywała się.
Wojna rozpoczęła się w 1519 roku i była wyjątkowo krwawa dla mieszkańców przygranicznych terytoriów. Król Polski Zygmunt I w głębi serca nie chciał ani szczęku oręża, ani płonących wsi. Wojna była mu tym wstrętniejsza, że wielki mistrz, Albrecht Hohenzollern – był jego bliskim krewnym, synem siostry. Wiedział, że u wrót Europy, na jej południowych i wschodnich granicach czai się jeszcze poważniejsze zagrożenie, tatarsko – tureckie. Europejscy władcy nie bez powodów podejrzewali, że w starciu z muzułmanami większą korzyść przyniesie sojusz z Jagiellonami niż rycerzami, którzy dawno porzucili swoje rycerskie rzemiosło i tradycje. A i Albrechtowi nie po drodze było z wojennymi zmaganiami, choćby ze względu na koszty i postawę poddanych, którzy wyraźnie chcieli pokoju z Polską. Obie strony zaliczały sukcesy i porażki a wśród wielu bitew i oblężeń zwraca uwagę obrona Olszyna – nie ze względów militarnych, ale dlatego, że dowodził nią Mikołaj Kopernik, co stanowi najważniejszy dowód, iż genialny naukowiec czuł się Polakiem.
W 1521 roku zawarty został na okres czterech lat rozejm, polski władca wrócił do domu, gdzie zobaczył po raz pierwszy urodzonego w 1520 roku syna Zygmunta i usłyszał brzmienie dzwonu, nazwanego jego imieniem. Po czterech latach zawarto pokój, który wielu uważało i uważa za prawdziwy sukces. Państwo krzyżackie przestawało istnieć – ponieważ wielki mistrz, już przejęty ideałami Marcina Lutra, porzucił wiarę katolicką i jako pierwszy w Europie protestancki władca stanął na czele świeckiego państwa – Prus Książęcych. Ani papiestwo, ani cesarstwo nie mogło być tym faktem zachwycone, ale dla Zygmunta kluczowe było zakończenie wojny i zapis, który czynił z władcy Prus lennika polskiego króla.
Uroczystość, która odbyła się na krakowskim rynku w 1525 roku, była prawdziwym triumfem naszego władcy.
Niestety, następni władcy pozwolili, by pierwotny zapis traktatu został odrzucony. Zapis głosił bowiem, że spadkobiercami księcia w Prusach mogą być jedynie synowie Albrechta lub jego braci. Ponieważ jednak syn Albrechta był chory psychicznie – kuratelę nad nim przejął elektor z innej linii Hohenzollernów. To otworzyło drogę do połączenia Prus z Brandenburgią. Połączenia, które pod koniec XVIII wieku zaowocuje rozbiorami Polski.
Na obrazie Jana Matejki królowa Bona ma bardzo poważną twarz. A siedzący plecami do sceny hołdu Stańczyk podpiera głowę w zadumie. Tak, jakby czuli, że tuż za triumfem – czai się niebezpieczeństwo.