17.1 C
Gdynia
czwartek, 19 września, 2024

Europo, podziękuj Polsce! Wiedeń 1683.

Share

Wódz spojrzał ze wzgórza w dół.

Najbliższe 30 minut miało rozstrzygnąć nie tylko o losach jego i jego rycerzy, ale też całej Europy.

Przed sobą widział słynącą z siły i okrucieństwa armię osmańską, z którą od jedenastu godzin walczyły pod jego dowództwem sprzymierzone siły polsko-austriacko-niemieckie. Za sobą – miał najlepszą kawalerię świata, błagalne spojrzenia wiedeńczyków, porzuconych przez ich cesarza, poparcie katolickiej Europy z papieżem Innocentym XI i charyzmatycznym kapucynem Markiem z Aviano na czele, i wreszcie świadomość, że nie może zawieść… To nie była jedynie bitwa na śmierć i życie. To była walka o to, jaka będzie Europa za kilka, kilkadziesiąt i kilkaset lat.

Czy się bał?

Tego nie wiemy.

Ale możemy przypuszczać, że tak. Strach ma bowiem ludzką twarz.

Jan III Sobieski był geniuszem. Tak oceniali go ówcześni i tak postrzegają go dzisiejsi historycy. Odsiecz wiedeńska to punkt kulminacyjny jego sukcesów. Rozegrana 12 IX 1683 roku, zaliczana do najważniejszych bitew historii, była przede wszystkim jego wielkim triumfem. Po jej zakończeniu napisze do papieża pamiętne słowa: „Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył”.

Ale zanim przyszło zwycięstwo, warto zatrzymać się w tym momencie, kiedy spoglądał ze wzgórza Kahlenberg w dół. Bo przecież wszystko mogło potoczyć się inaczej…

XVII-wieczna Europa nie była bezpiecznym domem. Europa płonęła, krwawiła i płakała bezradnymi łzami matek, które traciły synów w czasie wieloletnich, okrutnych wojen. Imperium Osmańskie rosło w siłę. Jego dumą i chlubą była armia janczarów, czyli niewolników porwanych jako dzieci chrześcijańskim rodzinom, zamienionych w wyznawców islamu i nauczonych tylko jednego: zabijania.

Kiedy Turcy, czyniąc coraz większe postępy, stanęli u bram Wiednia, na Europę padł blady strach. Austriacy wysłali do Sobieskiego list z błaganiem o pomoc.

Dlaczego do niego?

Bo był wojskowym geniuszem. Nikt w to nie wątpił i nikt tego nie podważał. Jeśli nie „Lew Lechistanu”, jak go nazywano, to nikt nie przeszkodzi nieustraszonemu Kara Mustafie i Europa zamieni się już nie w rzekę, ale morze krwi, a ocaleją jedynie mali chłopcy, którzy zasilą szeregi janczarów, i młode dziewczęta, które spotka równie straszny los.

„Królu ratuj“ – tak proszono polskiego władcę. Zgodził się – i przybył. Przybył, zobaczył, ale zwycięstwa nie przypisał sobie, lecz Bogu.

Spojrzał w dół ze wzgórza i dał sygnał do ataku. Świadkowie pisali potem, że to, co zobaczyli, zapierało dech w piersiach. Nawet sprzymierzone wojska zatrzymywały się w walce, żeby oglądać brawurową szarżę Sobieskiego. Już z daleka można było zobaczyć sztandary z Matką Bożą. Husarskie skrzydła łopotały na wietrze, wydając mrożący krew w żyłach dźwięk. Na wyciągniętych w przód, pięciometrowych kopiach, zakończonych ostrymi grotami, powiewały polskie proporce. Ustawiona w swój najgroźniejszy szyk, biało-czerwona potęga cwałem runęła na znacznie liczniejszą armię osmańską i w ciągu pół godziny starła ją w pył.

„Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył“.

Polski król umarł w 1697 roku, nie doczekawszy pokoju w Karłowicach, który zwracał Polsce Kamieniec Podolski, jedną z najważniejszych twierdz Rzeczypospolitej, co było jednym z głównych celów Sobieskiego i niewątpliwie – pośmiertnie – jego zasługą.

Prawie sto lat później potomkowie tych, których wtedy wybawił, którzy rzucali mu się z wdzięczności do stóp, podpiszą traktat rozbiorowy i zagrabią polskie ziemie. Niecały wiek potrzebowała Austria, żeby zapomnieć, komu zawdzięcza wolność.

W tym roku przypada 341 rocznica bitwy pod Wiedniem. Na wzgórzu Kahlenberg stoi kościół św. Józefa, a w nim skromna tablica informująca o tamtych wydarzeniach. Pomnik Sobieskiego jest przez władze Wiednia niemile widziany – z obaw przed obrazą licznej w tym mieście grupy tureckich muzułmanów.

W Wilanowie, ukochanej siedzibie Sobieskiego i Marysieńki, jest kaplica, zbudowana w XIX wieku na miejscu komnaty, w której umierał polski król. Wnętrze zaskakuje jasnością, przestronnością i ciszą. Sprzyja zadumie.

Wszystko przemija. Husaria kilkanaście lat po Wiedniu traci swą wartość bojową. Kamieniec Podolski leży dziś na Ukrainie… Zostaje tylko to, co najważniejsze.

Sobieski kojarzy się z namiętną miłością do żony, uwiecznioną w ich korespondencji – i z Wiedniem, z tą bitwą, której nie przekuto na dyplomatyczny sukces, ale która i dziś wnosi dużo do mądrze pojętej europejskości.

Ze wzgórza Kahlenberg zdaje się spoglądać na nas dziś ten genialny wódz, i mówić, z troską w oczach: Europo, podziękuj Polsce! Nie tylko za husarię i Wiedeń. Podziękuj jej też za to, że od wieków, choć tyle razy przez ciebie zdradzana, słabym głosem, ale ciągle przypomina, co jest najważniejsze.

Europo, nie odchodź od Krzyża, nie odchodź od Maryi. Jeśli chcesz pozostać sobą, musisz w niedzielne poranki rozbrzmiewać dźwiękiem kościelnych dzwonów!

Subskrybuj za darmo

Nie przegap żadnej historii dzięki powiadomieniom

Najnowsze

Czytaj także

Polecamy