12 C
Gdynia
piątek, 20 września, 2024

Anna Solidarność. 15 VIII – 95 rocznica urodzin Anny Walentynowicz.

Share

Dla przyjaciół: Ania. Dla tysięcy Polaków Anna – legenda, chociaż nie miała w sobie nic z gwiazdy, tym bardziej celebrytki. Zwykła, szara, zapracowana, skromna. I boleśnie prawdziwa. Prof. Sławomir Cenckiewicz w wydanej już po jej śmierci książce dodał do jej imienia zaszczytny przydomek „Solidarność”: Anna Solidarność. Czy słusznie?

Pochodzenie, dzieciństwo, młodość

Nie urodziła się w polskiej rodzinie. Jej rodzice byli ukraińskimi chłopami z Wołynia. A przecież to właśnie Annie dane będzie stać się w przyszłości symbolem polskości i tak typowego dla naszych rodaków oparcia w wierze przodków. Co więcej: w jej życiu, jak w soczewce, skupi się los XX – wiecznej Polki – robotnicy, matki i społecznicy.

Ania Lubczyk przyszła na świat w 1929 roku. Nie była analfabetką, jak próbowano fałszywie przedstawić w pewnym filmie. Chodziła do szkoły cztery lata – tak długo, jak długo pozwoliła na to historia i dramaty rodzinne. Tak właśnie – dramaty, nie dramat. Było ich więcej. Śmierć matki i ojca. Wojna. Niemcy i Sowieci. Wywózka brata. Bieda, która kazała dwunastoletniej dziewczynce podjąć prace u bogatych Polaków. I desperacja, która nie pozwoliła tej pracy rzucić, pomimo złego traktowania i nieludzkiego wysiłku. Aż wreszcie opuszczenie rodzinnych stron i wyjazd w charakterze służącej pod Warszawę, a potem na Pomorze. Szukała samodzielności. Zawodowej i osobistej. I szukała szczęścia. Pracowała w piekarni, fabryce margaryny, aż wreszcie trafiła do Stoczni Gdańskiej, by wykonywać ciężkie, zbyt ciężki i zbyt obciążające dla zdrowia czynności. Zakochała się, a owocem tej miłości był syn, Janusz. Brutalnym rozczarowaniem okazała się postawa ojca dziecka, dlatego dzielna kobieta podjęła trud samodzielnego wychowania chłopca, chociaż jej sytuacja mieszkaniowa i finansowa przedstawiała się fatalnie. Nie miała środków na jedzenie, o własnym domu czy innych potrzebach nie wspominając.

Dorosłość

Rodzice Anny, skromni, uczciwi i sumienni, nauczyli swoje dzieci szacunku do pracy. Młoda kobieta wierzyła, że własnymi rękoma można kształtować swój los – i naiwnym sercem skłania się w stronę komunistycznych sloganów i propagandowych haseł. W latach 50. była przodownicą pracy i działaczką ZMP. Ale bardzo szybko wrodzona prawdomówność kazała jej zauważyć, że rzeczywistość wygląda inaczej, niż na czerwonych sztandarach. Rzuciła legitymację członkowską, zaczęła działać w Lidze Kobiet. I ściągnęła na siebie czujne oko bezpieki.

Lata 60. to dla Anny stabilizacja sytuacji rodzinnej – poznaje człowieka, z którym decyduje się zawrzeć związek małżeński. Niestety, Kazimierz Walentynowicz, z którym łączy ją nie tylko robotniczy etos pracy, ale też zaangażowanie w protesty na Wybrzeżu w roku 1970, wkrótce umiera. Anna ma czterdzieści dwa lata, dorosłego syna, jest chora na żelazicę i pylicę, dysponuje własnym, niewielkim, 38 – metrowym mieszkaniem i wie, czego chce: prawdy. W 1978 roku włącza się w działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Nie wie jeszcze, że ma publicystyczny talent, ale nakłoniona przez współpracowników zaczyna pisać. Jej teksty są znakomite. Udostępnia swoje mieszkanie dla potrzeb opozycji. I cały czas ciężko pracuje. Aż do dnia, który zmienił jej życie – i bieg polskiej historii.

Jej czas

Już wcześniej próbowano niewygodną, a równocześnie bardzo popularną wśród robotników działaczkę, odsunąć ze Stoczni. Bez powodzenia. Narastające napięcie w sierpniu 1980 roku doprowadza do tego, że władze zakładu zwalniają Walentynowicz z pracy. Wybucha strajk. Niesprawiedliwość nie pozwala ludziom milczeć. Jest 16 sierpnia. Anna ma zostać przywrócona do pracy – ale pozostałe postulaty strajkujących nie zostają spełnione. Wtedy ma miejsce pamiętna scena – przyszła ikona Solidarności zamyka bramę i apeluje do rozchodzących się tłumów, żeby protesty kontynuować, aż do spełnienia wszystkich żądań. Ten moment uważa się za początek idei solidarności i ruchu znanego pod tą samą nazwą.

Lata 80. to dla Anny Walentynowicz czas internowania, zwolnień, ponownych zatrzymań, procesów i aresztowań, przeplatany intensywnymi podróżami i udziałami w ważnych manifestacjach. To też czas przyjaźni z solidarnościowymi działaczami, a przede wszystkim jedną z najważniejszych postaci minionego wieku – ks. Jerzym Popiełuszką. I dramatycznego, trwającego wiele dni strajku rotacyjnego po męczeńskiej śmierci kapłana.

Kiedy czytamy biografię jakiejkolwiek postaci, intuicyjnie czekamy, by po okresie bólu, strachu i walki – przyszło wyciszenie. Ale nie w życiu tej bohaterki. Jej stanowcze „nie” wobec Okrągłego Stołu i układu politycznego II RP przyniosło nie tylko marginalizację całej roli Anny Walentynowicz w polskiej historii, ale też ośmieszenie jej i przyklejenie łatki awanturnicy. Na pewno radością i ukojeniem w prywatnym życiu był wnuk oraz odzyskane relacje z rodzeństwem, ale tego, co spotkało ją w życiu publicznym, nie mogły naprawić nawet przyznawane w późniejszych latach nagrody i wyróżnienia. Zginęła w katastrofie smoleńskiej, lecąc na pokładzie samolotu, który tak jak ona, stał się symbolem bolesnych losów polskiego Narodu.

Subskrybuj za darmo

Nie przegap żadnej historii dzięki powiadomieniom

Najnowsze

Czytaj także

Polecamy