Właśnie przeczytałem felieton p. Anny Najemnik, mojej szacownej zastępczyni i zaraz później odszukałem i przejrzałem materiał, o którym pisze red. Najemnik. Otóż muszę oświadczyć, iż red. Najemnik niezwykle delikatnie potraktowała zdarzenie, niezwykle delikatnie. Jestem przekonany, że francuscy postkomunistyczni demiurdzy – aranżując ten spływ Sekwaną – doskonale wiedzieli, że przejadą kluczem po kratach i katolicy będą zgrzytać zębami. Nie będę więc powtórnie oceniał tego (co prawda innymi słowy) co opisała red. Najemnik, bo podpisuję się pod każdym jej twierdzeniem. Dodałbym tylko jeszcze kilka słów powszechnie uznanych za niecenzuralne, ale wiem, że szanowna korekta i tak mi je usunie. Więc po co mi toczyć ślinę?
Jest lato 1936 roku, igrzyska olimpijskie odbywają się w Berlinie. Niniejszy felieton ilustruje zdjęcie z ceremonii wręczenia medali. Na pudle, jako brązowa medalistka, stoi śp. Maria Kwaśniewska – lekkoatletka związana z klubem ŁKS. Właśnie zdobyła trzecie miejsce w rzucie oszczepem (zdjęcie można zobaczyć tutaj: link). Adolf Hitler zaprasza ją do swojej loży i gratuluje „małej Polce”, a ta błyskawicznie ripostuje: „Pan też nie jest za wysoki”.
Jesteśmy dumni z p. Kwaśniewskiej. Pomimo tego, że całe otoczenie swoim zachowaniem wywierało presję, by unieść dłoń w hitlerowskim pozdrowieniu – ona zachowała się jak trzeba. I tego też oczekuję od naszych sportowców dzisiaj. Życzę Wam, by kiedyś (w przyszłości) Wasze wnuki wyciągnęły zakurzone zdjęcie z 2024 i z dumą powiedziały: To moja babcia, mój dziadek, którzy nie ugięli karku przed tęczowym terrorem.
Tymczasem sytuację skomentował Przemysław Babiarz: „Świat bez nieba, narodów i religii. To jest wizja pokoju, który ma wszystkich ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety”. I za te słowa został odsunięty przez sołtysa TVP KO od komentowania olimpiady. Znajomy zadzwonił i prosi: oceń to! A co mam oceniać? Decyzję jakiejś wioskowej telewizji! Sorry, ani mi się śni.