Współcześnie temperatura w Singapurze jest ok 9 stopni Celsjusza wyższa niż 150 lat temu – w momencie, kiedy przybyli tam Brytyjczycy, zaczęli pomiary temperatury i opisy klimatu. Słupki rtęci w dzień pokazują 34 stopni przez…365 dni w roku. W nocy spadają do 26 stopni. Znajdujemy się w odległości 1 stopnia od równika, więc wschód następuje o o 7 rano, a o 19 – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – słońce chowa się szybko za horyzontem. Tutaj nie ma pięknych, długich wschodów, jakiś brzasków, świtów czy pięknych zachodów. Mały Książę nie byłby zachwycony, bo Słońce gaśnie, jakby wykonywało natychmiastowy rozkaz.
Ludzi do Singapuru przyciąga blichtr, kasa, możliwość pławienia się w luksusie. Jest tutaj relatywnie mało samochodów. Te nieliczne należą do firm transportowych, biznesmenów, dyplomatów. Odnosi się wrażenie, że w ogóle nie ma aut prywatnych. Po ulicy, przy której położony jest nasz hotel, kręci się parę autokarów i kilka samochodów, to wszystko. Wydaje się, że miasto jest puste, a jednak pustym ono nie jest. Nie ma korków, nie ma problemów z pakowaniem. Transport opiera się na rozbudowanej sieci metra, szybkiej kolei, na taksówkach, minibusach oraz motorynkach.
Centra handlowe zwalają z nóg. Sklepy wciśnięte w małe domki przypominają Toskanię. Restauracje szeroko otwierają drzwi dla spragnionych i głodnych – ale zamykają je przed gośćmi w krótkich spodenkach i sportowym obuwiu. Obowiązuje strój formalny.
Noc w hotelu kosztuje ok. 1500 dolarów za jedną noc. A zatem, dla kogo jest Singapur? To miejsce dla tych, którzy mają za dużo pieniędzy i chcą pobyć w towarzystwie podobnych sobie.