Człowiek rusza w drogę na wczasy i już na samym początku ma pod górkę. W gdańskim porcie lotniczym imienia człowieka, który miał niesamowite szczęście w toto-lotka (a ostatnio okazało się, że osobiście namówił Donalda Trumpa, by ten został prezydentem USA) ludzie czekają na przyloty i odloty. Zwyczajowo obsługa portu porozumiewa się z pasażerami za pomocą komunikatów dźwiękowych. Zazwyczaj… w Gdańsku to wygląda mniej więcej tak: (ważne jest kilka ostatnich sekund filmiku).
Nic dziwnego, że pasażerowie patrzą po sobie z dramatycznym pytaniem w oczach: Czy mój już odlatuje czy twój właśnie ląduje? Oczywiście, pozostaje jeszcze metoda opatentowana przez patrona lotniska: toto-lotek, bagaże w zęby i bieg na przełaj.
Czy można to naprawić? Może i można, ale po co? Krzyżówki rozwijają zmysł analityczny i powodują inspirujące naprężenia kory mózgowej. Samo zdrowie… Z całą pewnością tego nie wymyślił „Bolesław” (to ponad jego siły), to – po prostu – zwykłe polskie dziadostwo.