4.2 C
Gdynia
czwartek, 14 listopada, 2024

Dwaj panowie: Zbigniew Herbert i Pan Cogito

Share

Jeden  urodził się sto lat temu. Drugi – przyszedł na świat pięćdziesiąt lat wstecz. Choć może właściwiej byłoby powiedzieć: pojawił się na świecie. Nikt go nie urodził. Po prostu pojawił się – i był. Pierwszy miał ojca i mamę, siostrę i brata – który odszedł za wcześnie. Drugi o ojcu rozmyślał, do matczynych kolan tęsknił – ale rodziców nie miał. Swe istnienie zawdzięczał tylko jednemu człowiekowi. Pierwszego znamy z imienia, a z fotografii spogląda na nas jego twarz, dobrotliwa i trochę jakby zbyt pospolita. O drugim wiemy tylko, że twarz posiadał, że obserwował ją w lustrze, znamy coś na kształt nazwiska – choć może był to tylko pseudonim. Nikt nigdy go nie widział. Nie istnieje żadna fotografia. A jednak powiedzieć, że go nie było, to niepodobieństwo, to fałsz, to zbrodnia. Pierwszy kochał koty, wiele podróżował, umarł w 1998 roku. Drugi – jest, był i pozostanie wśród nas tak długo, jak długo będziemy mieli odwagę czytać Poezję.

Panie, Panowie, oto Zbigniew Herbert – i jego Bohater, jedna z najważniejszych postaci literackich wszech czasów: Pan Cogito.

I

Wielkość człowieka niejedno ma imię. Wielkość ma niejedną twarz. Ilu wielkich ludzi – tyle rodzajów wielkości. Gdybyśmy mieli pokusić się o uporządkowanie, o „sklasyfikowanie” bohaterów ludzkości – to pewnie pojawiłyby się dwa najważniejsze typy: bohaterowie – bojownicy, gotowi walczyć i bohaterowie – męczennicy, gotowi złożyć ofiarę.

Zbigniew Herbert nie należał do żadnego z tych dwóch typów. Był uosobieniem trzeciego. Był bohaterem szarej codzienności, który pomimo posiadanego talentu (właściwie geniuszu) zgodził się na zwyczajność, przeciętność, wyrzekł się kariery, sławy i pieniędzy – ponieważ nie chciał układać się ze złem. Postawa ta nie była odosobniona. Ale im większy talent (czytaj: geniusz), tym więcej hartu ducha wymaga odmowa.

II

Zrozumienie fenomenu, jakim jest bohaterstwo w którejkolwiek odsłonie przekracza możliwości interpretacji i opisania. Ale musimy – jesteśmy to winni wielkim postaciom – spróbować zbliżyć się do nich i zadać pytania. Wielu z nich nie odpowie nam bezpośrednio, bo odeszli na tamtą stronę ciszy. Ale tym bardziej powinniśmy pytać. A odpowiedzi szukać w tym, co pozostało: we wspomnieniach, dokumentach, faktach. I w tekstach, jeśli zapisała je ich ręka.

III

Dlaczego Zbigniew Herbert stworzył postać, którą obdarzył tyloma elementami swojej biografii, którą uczynił tak bardzo podobną do siebie? Kiedy wydał „Pana Cogito” miał 50 lat. Był doświadczonym człowiekiem i doświadczonym poetą. Wiedział że nikt, kto posiada choć elementarne obycie literackie, nie powinien utożsamiać autora z podmiotem lirycznym. Wiedział też, że nikt, kto wie o nim cokolwiek, nie może nie zauważyć, że Pan Cogito to jego alter ego. Po co Herbertowi był potrzebny ten bohater i – po co nam jest potrzebny

IV

Pan Cogito jest dobrze wyposażony w swoim literackim jestestwie. Zna sztukę, historię, mitologię. Swobodnie porusza się po ścieżkach wiedzy i kultury. Jest pełnoprawnym obywatelem elitarnego świata wartości. Ma przy tym ludzkie przemyślenia, słabości, lęki. Nie jest pomnikowy. Jest żywy i prawdziwy. Ale nie dostał od swego autora całej jego biografii. Godziny, dni mijały, życie przynosiło różne emocje, doświadczenia – a tylko niektóre stały się udziałem literackiego bohatera. Dlaczego? Jaki był klucz?

V

Na ile Zbigniew Herbert był świadomy swojej wielkości? Z rozmów, przeprowadzonych przez J. Trznadla i L. Tyrmanda wynika, że obcy był mu pęd do sławy, pieniędzy, władzy – który mobilizuje sporą część ludzkości do robienia rzeczy głupich i złych, a dużo rzadziej dobrych i mądrych. Zabiegał o coś innego. Bo przecież nie był obojętny, nieczuły, znudzony, pozbawiony pasji. Zabiegał o bliskość z rodziną, którą szalenie kochał. O beztroski śmiech, bo uwielbiał się wygłupiać, płatać figle, nawet w dojrzałym wieku. I o bezpośredni kontakt z dziełami sztuki, co było pasją jego życia i czemu poświęcił sporo czasu, pieniędzy, wysiłku. A czy my, jego czytelnicy – jesteśmy gotowi na taką wielkość?

VI

O czym wiedział Zbigniew Herbert, o czym Pan Cogito? O czym wiedzieli inni – i o czym my wiemy? Przede wszystkim na początku wielu nie wiedziało nic, bo Zbigniew Herbert dość długo i uporczywie trzymał swoje utwory w miejscach mało reprezentatywnych: w kieszeniach osobistego ubrania i zakamarkach mebli, głównie w szufladach. Kontakt z czytelnikiem miał utrudniony – żył i tworzył w czasach, gdy działała machina kłamstwa, czyli cenzura. A kiedy już jego wiersze zaczęły przedostawać się do rąk odbiorców, w pewnym momencie stało się jasne, że to osobnik wyjątkowo odporny na metodę kija i marchewki, i że nie mrugnie okiem, nie skinie palcem – by podobać się władzy. Wielu łasiło się bardziej lub mniej otwarcie do komunistycznych włodarzy – ale nie on. Czy uwierał swoją postawą? Kto bardziej nie lubił Zbigniewa Herberta: komuniści czyli twórcy, którzy dali się komunistom złamać albo uwieść?

VII

Jako człowiek – nie wiedział o wielu sprawach. Wprawdzie naród polski przechowywał znacznie więcej historycznej świadomości, niż było mu wolno, ale niektóre fakty nie był znane. Herbert jednak pisał tak, jakby dana mu była jakaś inna, nadprzyrodzona wiedza, jakaś nadświadomość, wizja przeszłości i przyszłości zarazem.

VIII

Pod koniec życia porządkował literacką spuściznę. W latach dziewięćdziesiątych chorował dość poważnie, miał astmę. Liczył się z tym, że któregoś dnia nabierze powietrza do płuc po raz ostatni. Do odejścia szykowali się razem. Pan Cogito towarzyszył mu wiernie. Ale wiadomo, żywot literackich bohaterów rządzi się swoimi prawami. Nie kończy się wraz ze śmiercią twórcy.

28 lipca 1998 roku świat obiegła wiadomość że Poeta odszedł do wieczności. Nam – czytelnikom – pozostało kilka tomików wierszy, eseje, dramaty, prywatne listy. I literacki bohater. Pan Cogito.

IX

Na czym polega wielkość?

Ilu bohaterów – tyle odpowiedzi.

Pochylam się nad wierszami poety ze Lwowa: wierszami w których nie ma nic poza samym sensem. Ani ozdobników, ani przegadania.

Słucham spokojnych, rzeczowych słów prof. Szwagrzyka. Mówi o tym, jaki wpływ miały utwory Zbigniewa Herberta w podjęciu decyzji o poszukiwaniach ciał Żołnierzy Niezłomnych. Na warszawskiej Łączce i w innych miejscach znajdowane są kolejne osoby: bohaterowie – bojownicy i bohaterowie – męczennicy. Kalendarze i zegary odmierzają czas. A Pan Cogito głosem ochrypłym, lekko zaciągającym kresowym akcentem – przypomina, że wielkość nie zawsze jest pomnikowa. Ale zawsze bezkompromisowo odrzuca kłamstwo i zło – by stanąć po stronie dobra i prawdy. Po właściwej stronie.

Grosik za słowo – wesprzyj autora!

Dziękuję za każde wsparcie – to dzięki Tobie mogę tworzyć dalej!

Subskrybuj za darmo

Nie przegap żadnej historii dzięki powiadomieniom

Najnowsze

Czytaj także

Polecamy