„Dość gadania, czas działać; sfinansujmy naszą pomoc dla Ukrainy z zamrożonych rosyjskich aktywów – napisał premier Donald Tusk. – Dość gadania, czas działać!
1. Sfinansujmy naszą pomoc dla Ukrainy z zamrożonych rosyjskich aktywów.
2. Wzmocnijmy ochronę nieba, Baltic Sentry i europejskie granice z Rosją.
3. Szybko przyjmijmy nowe zasady fiskalne, aby sfinansować bezpieczeństwo i obronę Unii Europejskiej”. „Dość gadania” i „czas działać”, to chyba zostało rzucone wszędzie, tylko nie w stronę polityków europejskich, którym nic tak dobrze nie wychodzi jak w kółko gadanie i namiętne nic – nie – robienie.
Enough talking, it’s time to act! 1. Let’s finance our aid for Ukraine from the Russian frozen assets. 2. Let’s strengthen air policing, the Baltic sentry and the EU borders with Russia. 3. Let’s swiftly adopt new fiscal rules to finance the EU security and defence. Now!
— Donald Tusk (@donaldtusk) February 20, 2025
Zdaje się, że Tusk używa języka mandaryńskiego w komunikacji z Czechami. Lepiej byłoby na migi. Zacznijmy od punktu pierwszego. Państwa szeroko rozumianego Zachodu mają zamrożone ok. 280 mld. dolarów należących do Kremla. Ok, dużo. Ponoć każdy dzień wojny kosztuje Ukrainę (czytaj Zachód) ok. 100 milionów dolarów. A zatem pieniądze są! Ale…są to pieniądze, które Kreml uważa za swoje, a które to oficjalne zdeponował w zachodnich bankach. Jeżeli ktoś uważa, że może te pieniądze bezkarnie zabrać, a później (po wojnie) chcieć robić interesy z Rosją – jest w oczywistym błędzie. Będzie to pierwszy warunek, który postawi Kreml: chcesz z nami robić interesy (patrz na nasz rynek zbytu oraz tanie surowce), to musisz oddać nam nasze pieniądze wraz z ODSETKAMI.
Załóżmy jednak, że takie Niemcy pójdą w zaparte i nie będą chciały po wojnie robić z Rosją interesu (wiem, że to nieracjonalne założenie, ale na potrzeby tego materiału je sobie załóżmy). I mamy do czynienia z taką oto sytuacją, że Berlin trzyma w ręku plik rosyjskich gazodolarów i… No, właśnie, i co? Nico! Ukraina potrzebuje dzisiaj sprzętu (amunicji) i żołnierzy. Europa sprzętu nie ma, a obywateli ukraińskich Ukrainie wydać nie chce. Koniec kropka. Oczywiście Niemcy mogliby pojechać na jakiś Bazar Różyckiego i tam kupić klika AK-47, ale przecież nie o takich ilościach rozmawiamy. Ponadto Amerykanie mogą się zdenerwować, że ktoś im piachem w szprychy sypie i pozamykają wszystkie bazary w okolicy. Dalej też. Jak widać sytuacja wcale nie jest prosta, jak ją Donald Tusk rysuje!
Punkt drugi to „wzmocnienie ochrony nieba, Baltic Sentry i europejskie granice z Rosją”. Jest to akurat – w mojej skromnej ocenie – najbardziej realny pomysł, bo tutaj nie trzeba wyłożyć stosunkowo wielkich pieniędzy. Jest pewien mały, ale istotny szkopuł. Potrzebna jest DECYZJA! I wracamy do punku wyjścia, bo elity europejskie (widząc tuż za rogiem koniec wojny na Ukrainie) nie będą chciały wchodzić w paradę Putinowi. Nikt (lub prawie nikt) nie powie, że pomysł Tuska jest zły, ale… trzeba będzie to przegadać, powołać zespoły robocze, zawezwać ekspertów, a to zajmie czas przynajmniej do przyszłej wiosny. Albo i dłużej. Zatem jakieś szanse, marne bo marne, są.
Punkt trzeci martwi mnie najbardziej: „Szybko przyjmijmy nowe zasady fiskalne, aby sfinansować bezpieczeństwo i obronę Unii Europejskiej”– napisał premier Tusk. Oznacza to ni mniej ni więcej, tylko że Donald Tusk myśli jak nas tutaj dodatkowo złupić, bo tak należy rozszyfrować słowa o „nowych zasadach fiskalnych”. „Stare zasady” są już teraz niezwykle dojmujące dla mojego portfela i „nowe zasady” mogą stać się dla mnie (i wielu milionów Polaków) ciężarem nie do zniesienia. Warto przypomnieć, że już teraz (na rok 2025) przewidziano na obronność kwotę 123,526 mld zł!
Może rząd Donalda Tuska prowadzi podatek od kroku. Każdy dorosły Polak zostanie obowiązkowo wyposażony w krokomierz, a każdy krok będzie kosztował – dajmy na to – 0,10 gr. W sumie to nie dużo, ale w masie wykonanych kroków na jakiś czołg dziennie zbierzemy! Żeby sprawa była jasna – dworuję sobie. Żeby później nie było na mnie, że podałem pomysł.
Rekapitulując: Donald Tusk się na peron spóźnił, pociąg już dawno odjechał. Można pomachać chusteczką…
PS. Co robić? Robić swoje nie oglądając się na Berlin, Paryż a nawet Waszyngton. Tylko czy my potrafimy…?