Magdalena Biejat, wicemarszałek(-kini) Senatu, została wystawiona w wyścigu o fotel prezydenta. Kandydaturę wystawiła stajnia Nowej Lewicy, która czymś tam (mało istotnym) różni się od starej lewicy. Pędzę, biegnę zdyszany, łapię koleżankę Małżonkę za ramię i podekscytowany (bo Biejat ładną kobietą jest) krzyczę:
„Nareszcie jakaś Kobieta w tym peletonie samców!”.
Na co koleżanka Małżonka odpowiedziała ze stoickim spokojem: „Eeetam”! Machnęła ręką i tyle ją to zainteresowało. Dziwne, bo nie zauważyłem żadnej solidarności płci. Sam więc postanowiłem zainteresować się osobą p. Biejat, bo też – do czego się uczciwie przyznaję – niewiele o niej wiedziałem, tylko tyle, że zasiada w Senacie – a więc w izbie darmozjadów, która to już dawno powinna być wysłana na Marsa – w całości, niezależnie od partyjnej przynależności. Dlaczego ludziom lewicy nie poświęcam zbytnio czasu? Bo propagują głupie idee, które kończą się fiaskiem. Zazwyczaj kończą się wówczas, gdy kończą się… cudze pieniądze.
Skoro jednak p. Biejat postanowiła wyjść z mroków Senatu – ja postanowiłem zapoznać się z jej poglądami. A nóż będę miał szansę przekonać kogoś, by na nią nie głosował? W 2020 r. p. Biejat w jednym z wywiadów powiedziała: „Chciałabym do Polski przenieść lewicowy rząd Hiszpanii!”. Nie ukrywam, że ciarki przeszły mnie po plecach. Teraz musimy wyjaśnić naszym czcigodnym Czytelnikom, czym jest „lewicowy rząd Hiszpanii”, którego p. Biejat jest sympatyczką i chciałaby te wzorce przenieść na grunt polski! Oddamy głos zatem innym publicystom: „Lider socjalistów zmarginalizował rolę Hiszpanii w światowej dyplomacji: liczył na to, że zamrożenie stosunków z Waszyngtonem będzie dla niego przepustką do ekskluzywnego klubu przywódców europejskich mocarstw, ale nikt go do tego klubu nie zaprosił. Lider PSOE nie uczynił też nic, by przygotować swój kraj na zbliżający się kryzys gospodarczy; wręcz przeciwnie – jego obietnice wyborcze prawdopodobnie zjedzą ubiegłoroczną nadwyżkę budżetową. Zapatero rozpętał na nowo debatę o frankizmie, dbając jednocześnie o to, by tylko jedna strona konfliktu miała prawo do wspominania swoich ofiar. Pozwolił, by baskijscy i katalońscy nacjonaliści poczuli się bezkarni w roztaczaniu niepodległościowych wizji. Wytworzył atmosferę obojętności lub wręcz pogardy dla narodu hiszpańskiego jako pojęcia historycznego, co natychmiast przyniosło skutek w postaci mody na opluwanie rodziny królewskiej i palenie hiszpańskiej flagi. Wreszcie – wyruszył na wojnę z Kościołem katolickim, legalizując m.in. małżeństwa homoseksualne” – to pisał Marek Magierowski na łamach „Rzeczpospolitej”.
Mógłbym przywołać wiele innych komentarzy, ale one zasadniczo sprowadzają się do tezy, że socjalizm jest ogólnie OK, szczególnie dla tych ludzi, którzy lubią aktywny tryb życia osadzający się na zasadzie: stwórzmy jakiś problem, a później starajmy się go rozwiązać. Oczywiście ruchy te powodują utratę ogromnej masy energii, która jest trwoniona na rzeczy błahe i zbędne, ale ktoś w tym chaosie musi zająć posadę dyrygenta – że niby on nad tym wszystkim potrafi zapanować. Posada jest oczywiście dobrze płatna i to z naszych – podatników – pieniędzy. Ja tu się niepotrzebnie rozpisałem, a moja koleżanka Małżonka skwitowała to jednym a krótkim „Eeetam”! Jeżeli więc chodzi o oszczędność energii, to koleżanka Małżonka wyprzedziła mnie o długość stajni, a może i nawet o dwie. Także p. Biejat naszych głosów… nie otrzyma. Proszę walczyć o głosy Trzaska!
Magdalena Biejat kandydatem Lewicy na prezydenta. pic.twitter.com/RjiigLu6Ji
— Olga Srokarczuk (@WolnaRadio) December 15, 2024