Sam często pomstowałem na dzieciaczki z „Ostatniego Pokolenia” za blokady. Niepotrzebnie. Skoro ktoś im ponakładał do głów sieczkę, że „planeta płonie”, że już za niedługo dojdzie do klimatycznego Armagedonu, to oczywistym jest, że dzieciaki (mające dosyć skromne doświadczenie życiowe, a co za tym idzie, aparat poznawczy – nazwijmy to delikatnie – niezbyt wyzywający) próbują coś zaradzić, działać. Jednym słowem – starają się ratować umęczoną planetę. Starają się na miarę swoich sił i możliwości. Traf chciał, że padło na ruchliwe jezdnie, gdzie młodzież się rozsiada, blokując ruch, co z kolei doprowadza do szewskiej pasji kierowców, którzy stojąc w korkach pomstują na policję, młodzież i wszystkich tych, którzy akurat znaleźli się na końcu ich języka. Lecą tradycyjne „wiązanki”, podekscytowani kierowcy tłumaczą dzieciom, jaki „zawód” (a jest ponoć jednym z najstarszych – oprócz polityków – wykonywanych zawodów świata) uprawiają ich rodzone matki, a na samym końcu dochodzi do rękoczynów, bo wzburzeni kierowcy biorą sprawy w swoje ręce i usuwają protestujących na chodniki.
Policjanci w tym czasie dłubią w nosie lub doprowadzają Piotra Pogonowskiego, byłego szefa ABW, przed oblicze nielegalnej komisji ds. czegoś tam, pod przewodnictwem przeuroczej poseł Sroki. Zrozumiałym jest, że w takich skomplikowanych okolicznościach policjanci są zajęci innymi, równie ważnymi czynnościami, które skutecznie uniemożliwiają im interwencje w czasie blokad. Problem musiał dostrzec premier Donald Tusk, do uszu którego musiały dotrzeć „litanie” kierowców, i zareagował ze znaną sobie stanowczością, a przy okazji „wkurzył się” (jak to ma w swoim zwyczaju): „Blokowanie dróg, niezależnie od politycznych intencji, stwarza zagrożenie dla państwa i wszystkich użytkowników dróg. Wezwałem dziś odpowiednie służby do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom” — napisał Tusk na platformie X.
Blokowanie dróg, niezależnie od politycznych intencji, stwarza zagrożenie dla państwa i wszystkich użytkowników dróg. Wezwałem dziś odpowiednie służby do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom.
— Donald Tusk (@donaldtusk) December 2, 2024
„Co tu się dzieje? W imię ojca i syna…” – że zacytuję monolog z kultowego filmu: „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”. Teraz policjanci zamiast spokojnie dłubać sobie w nosie, będą znosić – w sensie dosłownym – „Ostatnie Pokolenie”. Pan premier jak zwykle zaczyna (tu aż prosi się napisać od czego, ale nasza szanowna Korekta czuwa) od zdecydowanie drugiej strony. Po co szarpać dzieci? Zacząć należy od tych, którzy im tę sieczkę do głów łopatą włożyli! Dzieciaki odpowiadają jedynie na impuls, który został gdzieś wygenerowany. Ktoś bije w bęben, a oni – co zrozumiałe dla ich wieku – rezonują i to rezonują z pasją. Kto i gdzie wali? A to już p. premier powinien zapytać p. Trzaskowskiego i całe to nawiedzone towarzystwo Zielonych, którzy odprawiają magiczne tańce nad umęczoną matką Ziemią. Tak więc źródła tego całego zamieszania należy szukać w zupełnie innym miejscu, a miejsce to należałoby zaorać. Ale jak tu zaorać, skoro z tym towarzystwem premier Tusk jedzie na jednym wózku.
Kochane dzieci z „Ostatniego Pokolenia”, ustalmy na początku jedną, ale jakże ważną rzecz: bankierzy to genetyczni krwiopijcy. Ich jedyną funkcją życiową jest zysk, a jak mówią co innego – kłamią jak te bure suki. Bankier bez zysku jest taką samą efemerydą jak aktywista z „Ostatniego Pokolenia” bez farby, kleju i innych głupich pomysłów. Jeżeli w ciągu najbliższych 30 lat poziom mórz wzrośnie tak znacząco, że zaleje znaczne obszary polskiego wybrzeża (patrz mapa), to dlaczego bankierzy (przypomnijmy, że nastawieni na zysk) udzielają długoterminowych i wielomiliardowych pożyczek na inwestycje umiejscowione na terenach zalewowych!? Przecież muszą mieć świadomość, że części udzielonego kredytu nie odzyskają, nawet nie będą w stanie zająć nieruchomości, bo te będą… pod wodą! Wariaci czy co? A może bankierzy wiedzą, że ta cała narracja o globalnym ociepleniu to jedna wielka bzdura…?
Także premier Tusk nie powinien zżymać się na dzieciaki, a zabrać się za tych, co chochlą w garze mieszają i dlaczego tam mieszają. Bo może okazać się, że „Ostatnie Pokolenie” w łańcuchu pokarmowym jest na samym końcu i są takimi samymi ofiarami jak Kowalski, któremu jedna z ministrów (pańskiego gabinetu) zabrania palić drewnem w kominku. Istne szaleństwo.
