13.4 C
Gdynia
piątek, 20 września, 2024

Wołynia nie zapomnimy!

Share

Potrzebujemy dziś prawdy o Wołyniu. Potrzebujemy szczerości i autentycznego pojednania, opartego na faktach – napisał Mateusz Morawiecki w 81 rocznicę „Krwawej niedzieli”, która jest uznawana za kulminację Rzezi Wołyńskiej. Nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że ci, którzy oddali władzę teraz dopiero wiedzą, co i jak powinno się zrobić. Gdy byli przy władzy, to robili wiele, by sprawy nie dotykać, by nie rozdrapywać ran, nie jątrzyć, jednym słowem nie denerwować… Ukraińców.

Zwłaszcza po ataku Rosjan na Ukrainie, sprawę upychano kolanem pod dywan. Nie widziano żadnych flag czerwono-czarnych (symbolu banderowców), porterów Bandery i Szuchewycza na ścianach urzędów, pomników i nazw ulic, którym nadawano imiona ukraińskich zbrodniarzy. Zamknęliśmy szeroko oczy, pamięć zakopaliśmy pod ziemią, obok ciał pomordowanych naszych babć i dziadków. Otworzyliśmy szeroko ramiona przed uciekającymi do Polski Ukraińcami, otworzyli swe serca drzwi i portfele, laliśmy strumienie łez nad niedolą uciekinierów…Gdybyśmy chociaż dziesiątą łzę poświęcili Aniusi. Nie poświeciliśmy. Jesteśmy narodem wspaniałomyślnym, nasza wielkoduszność graniczy z niemal krystaliczną głupotą.

Jeżeli myślicie – to do polskich polityków – że ta sprawa umrze, to się mylicie. Możecie polewać tę lawę wodą niepamięci, ale pod tą twardą skorupą wrząca magma wciąż będzie się przelewała, prędzej czy później znajdzie sobie ujście. Byłoby lepiej nad tym zapanować i opatrzeć pamięć kojącymi plastrami.

Właśnie przypomniał mi się początek lwowskiego koncertu Krzesimira Dębskiego, znanego kompozytora. Muzyk swój koncert rozpoczął od wymiany uprzejmości w języku ukraińskim.

Dzień dobry — powiedzieć miał Dębski Ukraińcom.

Na to również po ukraińsku odpowiedziała orkiestra.

– Dzień dobry.

Kolejne słowa artysty wywołały ogromne wrażenie.

Przepraszam, ale to wszystko, co umiem po ukraińsku. Mógłbym znać język, bo miałem babcię Kozaczkę, ale nie nauczyła mnie ukraińskiego, bo zamordowali ją w 1943 banderowcy na Wołyniu, więc będę mówił do Was po polsku— powiedział kompozytor.

Po tych słowach miało zapaść długie milczenie.

A teraz przystępujemy do koncertu!— zakończył krępującą ciszę Krzesimir Dębski.

Jeśli ta opowieść jest wierną relacją z koncertu odwagi i wyczucia dla polskiej racji stanu Dębskiemu mógłby pozazdrościć nie jeden polski polityk.

Panią Karolinę Paprocką najmocniej przepraszam, ale Jej dzisiejszego tekstu zamieszczonego na łamach M24, nie przeczytam. Nie mogę.

Subskrybuj za darmo

Nie przegap żadnej historii dzięki powiadomieniom

Najnowsze

Czytaj także

Polecamy